Słowo wstępu:
Jesienią tego roku miałem jechać zupełnie gdzie indziej, miało być bardziej egzotycznie i nie gruzińsko. Jednak jak mówi rosyjskie przysłowie, "chcesz rozśmieszyć Boga - powiedz mu o swoich planach" znów pokazało swoją prawdę.
Skoro nie wyszło co miało wyjść, to może z racji otwartej granicy pomiędzy Rosją i Gruzją uda się objechać Morze Czarne, pomyślałem - trzeba wejść na forum i sprawdzić jak to wygląda. Na forum zorientowałem się, że połowa zalogowanych gości będzie w tym samym czasie jeździła po tych samych drogach co ja. W zakładce umawianie wyjazdów znajduję forumowicza o niku Lukasz, widzę że chłop wie gdzie trzeba zajrzeć, żeby zrobić pakiet obowiązkowy. Udaje mi się z nim skontaktować i wygląda na to, że nie będę zmuszony jechać w samotności. Na szybko załatwiam wizę Rosyjską i w sumie jestem gotów.
W piątek 30 sierpnia Lukasz dojeżdża do moich skromnych progów w Ustroniu. W tym dniu widzę chłopa pierwszy raz więc niewiele mogę o nim powiedzieć, na pierwszy rzut oka wydaje się być w porządku......
Wieczorem jeszcze lutujemy kable od reglera w jego afryce, był nawet plan wyjścia na piwo, ale ja tak ociągam się przy pakowaniu, że nie wypalił.
dzień 1
....niestety to jest Polska i pogoda musi nas pożegnać guwnianą aurą, dobrze że perspektywa jest słoneczna. Słowacja również nie rozpieszczała i niestety na wszystkich przełęczach jakie chciałem pokazać mojemu kompanowi podróży nie można było się otworzyć, tym bardziej że mamy założone na tył nówki sztuki mitasy, co powoduje u nas wewnętrzną blokadę. Na szczęście Słowacja nie jest duża i szybko dojeżdżamy do Węgier, a potem Rumunii. Nocleg rozbijamy koło Arad, pijemy pivo, zagryzamy kabanosami - jest tak jak być powinno, a co najważniejsze mój nowo poznany kompan ma takie samo zdanie. Jest tak ciepło, że szkoda rozkładać namiot....
DSC_4933.JPG
IMG_1877.jpg
IMG_1878.jpg
dzień 2
.... ruszamy w kierunku Urdeli, co prawda byłem tam już kilka razy, ale zawsze warto powtórnie zajrzeć w tak urocze miejsce. Wpadamy na kawałek autostrady i po kilku kilometrach moje podśpiewywanie zostaje przerwane jakąś nie stabilnością motocykla
-co jest

Zjeżdżam na bok - guma na autostradzie

? Nie może być, a jednak.
Upał straszliwy, ale oczywiście afryka wiedziała gdzie złapać defekt - pod mostem, więc do wymiany dętki przychodzi mi zabrać się w cieniu :-)
Zdejmuję oponę i tu widok lekko mnie zaskoczył:
IMG_1879.JPG
Trochę nam nie poszło, bo mamy tylko jeden tył zapasu, mój poszedł do kola kiedy zakładałem nówkę sztukę mitasa i aktualnie przypomina kształtem sznurek, ale nic to, przecież się kupi i będzie dobrze.
Dojeżdżamy do Urdeli:
DSC_4935.JPG
Gregu i JaroBQT - ktoś zdrapał wasze naklejki
DSC_4937.JPG
DSC_4938.JPG
Potem jedziemy sobie beztrosko Rumunią w kierunku Bułgarii.....
cdn (jeżeli kogoś interesuje kolejna gruzińska relacja)