Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.11.2012, 19:38   #11
calgon
 
calgon's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,383
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
calgon jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 dni 46 min 4 s
Domyślnie

Zjazd ze szczytu Mount Jafferau był równie ciekawy jak podjazd.Czuliśmy się pewniej na szutrach a i widoki z góry jeszcze bardziej zapierały płuca.




Podążaliśmy trochę bez składu i ładu.Raz grupą raz osobno.Tomek próbując dogonić Jarka trochę się napędził i hamując przed ostrym nawrotem zobaczył wspinającego się Gsa oraz kierowcę z okrzykiem Neeein! na ustach.

Cytując go:"nagle wyjeżdża facet na kolizyjnym ja natomiast wykonuje kilka wężyków mijając go zgrabnie"

Brzmi nieźle,ale musimy uwierzyć na słowo:-)


Sławek już tak się znudził tym wolnym jak dla niego tempem,że ostentacyjnie pokazywał mięczakom,że tak to on będzie zjeżdżał na wyłączonym silniku.
Nie byłoby może nic w tym dziwnego gdyby nie to,że zagotował heble i położył się w tzw. ślimaczym tempie.
Na szczęście obyło się bez szkód i żadne odblaski touratecha nie latały pod niebiosa.

Jarek chciał namówić nas na jeszcze jeden fort, ale czas gonił.Dzisiejszy nocleg miał już być w Grenoble.
Najgorsze jest to ,że przy ograniczonym czasie trzeba dokonywać wyborów dlatego przewodnik na takim wypadzie to wybawienie.


Nareszcie Francja.


Leżąc wieczorem zastanawiałem się nad etymologią nazw po stronie włoskiej, które brzmiały mi z francuska, ale gdy dochodziłem do konstruktywnych wniosków słyszałem.
-masz jeszcze?
-to ci doleje

Granice przekraczamy w wyjątkowo mega-zajebistym miejscu!

Szutry na które zjechaliśmy zaraz za tabliczką wiły się wokół szmaragdowego jeziora leżącego u stóp zapory.Woda na 2000 m.n.p.m. wyglądała przępieknie.

Chciałbym tu dopisać, że osnieżone trzytysięczniki odbijały się w lustrze jeziora, ale nie pamiętam czy tak było.
Poza tym powiecie, że mnie pojebało i jakieś sonety alpejskie uskuteczniam.


Miejscówka była na tyle sympatyczna, że nie chciało się odjeżdżać.Coś jednak nad nami czuwało bo Raf złapał kapcia.


Wszyscy oczywiście rzucili się do pomocy z aparatami w ręku.

Jeszcze tylko wspólna fotka z żelikiem bo jak mawia wujek Szparaq kto nie smaruje ten nie wkłada.

Jarek przed podróżą uciął sobie jeszcze pogawędkę z parką francuskich turystów na temat żab, ślimaków lub głupio wyglądających kompanów.
Tego jak było naprawdę już się nie dowiemy.


Afryki gotowały się już do drogi!

calgon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem