Samotna, motocyklowa włóczęga, za siódmy horyzont, przez bezkresne przestrzenie, wśród niekończących się kniej, ośnieżonych górskich szczytów i niedźwiedzich pomruków – cel alaskańskie wody Oceanu Arktycznego ……… a może po prostu podróż w głąb siebie?
Taaak, mogłabym tak patetycznie,

ale będzie raczej prosto, konkretnie i bardzo subiektywnie, choć trochę info dla chętnych na te rejony też naskrobię.
Dlaczego tam?
- bo tam zaczyna się Panamericana, droga, którą chcę dojechać do Ushuaia w Patagonii
Dlaczego sama?
- bo …..nie było chętnych, …aby w tym czasie, …aby na cały miesiąc, …aby z babą…..
Nie lubię podróżować sama, uwielbiam, kiedy będąc w podróży i patrząc na coś fascynującego mogę się odwrócić i powiedzieć do współtowarzysza „Zobacz, q..wa jak tu pięknie! „
Ku mojemu zaskoczeniu ta samotna, miesięczna wyprawa w dość trudny teren sprawiła mi mnóstwo przyjemności i zmieniła w sposób pozytywny mój pogląd na samotne podróżowanie, była niezwykłym doświadczeniem i myślę, że każdy powinien choć raz spróbować.
Dlaczego na moto?
- bo uwielbiam motocyklowe, trudne wyrypy
Dlaczego taki banalny tytuł wątku?
- bo chciałam, aby było o niedżwiedziach, których przed wyprawą bałam się najbardziej. Wiedziałam, że będę na nie skazana, będę musiała z nimi spać i nie dać się zjeść. No i po głębokim namyśle doszłam do wniosku, że zdecydowanie bardziej wolę jak niedźwiedzie będą w rumiankach niż Roomyanek w niedźwiedziu.