Wstęp zwany początkiem, czyli DLACZEGO
Wszystko zaczęło się, w 2004 kiedy to Rafał zwany Łysolem wraz z Ulą
zwaną Ulą, wybrał się na przejażdżkę więcej tu:
http://kamczatka2004.blogspot.com/ i poznał Saszę.
Natomiast w 2005 kolega Wojtek stworzył projekt (więcej tu:
http://www.wimdookolaswiata.pl/ ) w którym miałem pewien udział. Pojechałem do Władywostoku i wróciłem przez Mongolie, bo więcej czasu i pieniędzy nie miałem.
Tak poznałem Rafała, bo okazało się, że obaj przejechaliśmy całą Rosję
prawie tą samą drogą, tak, że było, o czym pogadać i kilka skrzynek
trunku zniszczyć. Odwiedziny, a to we Wrocławiu, a to w Warszawie są ot
tego czasu bardzo częste, bo my to raczej pogadać lubimy niż coś w
internecie pisać

W roku 2006 Sasza nam oznajmił, że nawiedzi za rok nasz kraj, cholera
trza się przygotować, remont motura i chałupy zrobić, nową fryzurę
zapodać. Łysol w tak zwanym międzyczasie zmienia Super Tenerę na
Africę. Po długich rozmowach z Saszą, ten drugi stwierdza, że też musi
mieć Africę i sprowadza ją z Japonii. W między czasie my z Rafałem
zakupujemy całe dodatkowe wyposażenie i wysyłamy na Kamczatkę. Motor
gotowy i Sasza w 2007 rusza do nas. No to z Movistarem knujemy plan,
że wyjedziemy mu na przeciw i spotkamy się na Ukrainie na zlocie
Goblin Show więcej tu
http://www.goblinshow.com/ .
Ale zanim tam docieramy wpadamy do znajomych do Mołdawii na 6 lecie
czaptera klubu Padonki
http://www.padonki.ru/ i tam się odnajdujemy Saszę.
Kilka zdjęć z wypadu zamieścił Movistar tu
http://picasaweb.google.com/robertxr...RumuniaMoDawia opis to
pewnie ukaże się za cztery lata

Potem to Sasza wraca z nami do Polski (niektórzy mieli go okazję
poznać, bo pokręciliśmy się tu i tam) Od pewnego czasu knuliśmy z
Movistarem wycieczkę do Magadanu, a że Kamczatka już blisko, to
pewnego wieczoru przy Nałęczowiance obiecałem Saszy, że przyjadę do
niego. A że słowo rzecz święta cóż było robić i tak w 2008 roku
znalazłem się na Kamczatce razem z Robertem vel Movistarem.
Opowieść ta czy też próba opowieści powstaje przez wuja SAMA Sambora,
który przymuszał nas ciągle do pisania notatek z podróży i po powrocie
kazał wszystko opisać, a nigdy do tej pory nie robiliśmy takich rzeczy,
(bo się nam nie chciało) tak, że nie wiemy jak nam to wyjdzie.
Nie wiemy też czy będzie to ciekawe, czy kogoś w ogóle zainteresuje czy tylko zanudzi.
Taka próba.Tu zacytuję notatkę z dnia 40-ego:
„Śpimy na łące, wstajemy, przejechane 240km, tankowanie ja 20l, R 22l,
przejechane 210km, tankowanie ja 19l R 21l, jemy, przejechane 107km
tankowanie, ja 12l, R14l, urwało się mocowanie stelaża od ramy, przejechane
280, tankowanie, ja 19l R 20l, przejechane 230, tankowanie, ja 15l, R 17l, spanie
w lasku brzozowym"
Tydzień przed i tydzień po wyglądały całkiem podobnie może tylko w
innych miejscach spaliśmy.
Ja, to ja czyli Izi, a R to Robert vel Movistar.
Podziękowania dla Hajnego z forum
www.africatwin.cz za opony, które
nam załatwił na wyprawę.
Samborowi (on wie za co), Ervinowi z Koszyc(za gruszkówkę którą obiecaliśmy dowieźć na Kamczatkę i słowa dotrzymaliśmy) , Marpowi (za podtrzymywanie na duchu, że też chciało mu się z Wrocławia jechać do Terespola nas pożegnać), Wasilczukowi(za wałówkę

), Jarkowi (za dzień wcześniej

) i
wszystkim, którzy odprowadzali nas do granicy.
Przygotowania:
Dwa dni przed wyjazdem Robert wysyła mnie do Biedronki po liofilizaty
(jakby w Rosji nie było nic do jedzenia).
Idę tym bardziej, że przypomniałem sobie, że nie mam karimaty, a w Biedronce jakieś
promocje. Robert posiada profesjonalną karimatę Term-a-rest, którą rok
wcześniej wyciągnął z kontenera, co z Indii wracał i była uwiązana do
jakiegoś motocykla BMW zwanego potocznie „krową". Za 22zł nabywam
super hiper karimatę w technologii rejlii (fakt że potem okazało się że 20 cm za krótką). Karimata, karimatą, ale może
jeszcze jakiś namiot by się przydał. Akurat na namioty też jest
promocja z 39,90 przecena na 19,90, biorę 1 szt. I pluję sobie w brodę,
że za karimatę dałem więcej, do cholery. Na wszelki wypadek Movistar
zaopatruje się w hurtowni u kolegi Maćka, co też AT śmiga, w 2 szt.
Izi-tentów. No chyba wszystko jest. Można ruszać.
Movistar wyrobił nowe międzynarodowe prawo jazdy, bo podobno potrzebne.
Ja mam od dwóch lat nieważne międzynarodowe prawo jazdy i na nim jadę, a co potem się będziemy martwić.
Dzień przed wyjazdem tzw. dzień -1 (kochana pani Maria).
Jadąc na ostatnią pożegnalną kolację do mojej ulubionej restauracji
„La Siesta" (
http://www.lasiesta.net.pl/pl/orestauracji/) łamię
sobie/pęka mi ząb, jest godzina 18.00 dzień przed wyjazdem. Co jest do
cholery mamy nie jechać? Dzwonię do p.Marii mojej dentystki czy coś da
się zrobić, bo jutro o 12.00 start na Kamczatkę. Umawiamy się na 9,00
może coś da się poradzić. Jadąc już do domu przypominam sobie, że w
robocie zostawiłem baterie do aparatu. Co jest do cholery mamy nie
jechać? A rano, gdy testowałem Africę stopił się ślimak do napędu
prędkościomierza. Co do cholery nie jechać mamy? Nie ze mną te numery.
Wracam po baterię do roboty. Z drugiej Africy, co stoi w garażu
przekładam ślimak, a ząb zostaje rano załatany.
cd(może)n