Jestem przypadkiem, który przeszedł całą "klasyczną" drogę.
Zaraz po kursie, który był moim pierwszym w zyciu kontaktem z moto i na którym jeździłam poczciwymi GieNkami 125 i 250, stwierdziłam, że na początek nie potrzebuję nic szybszego/mocniejszego.
Wielu ludzi namawiało mnie na jakieś 600-650, które "spokojnie ogarnę" i "nie zrobią mi krzywdy".
Zachwycałam sie Blackgodivą i jej Trampkiem - jej 2 blogi pochłonęłam w czasie 1 dnia

]. Zaczęłam śnić o Trampiszonie... Napisałam do Blackgodivy, czy poleca TA na początek. I to był dobry krok

BG odpowiedziała, że to świetny motocykl, ale gdyby miała go na począku, to prawdopodobnie by się mocno zraziła.
Szukałam dalej...
Ten artykuł do mnie przemówił:
http://www.motocyklistki.pl/artykuly...a-clr-city-fly
I pomyślałam sobie, że jeśli na początku nie kupię jakiejś 125/250, to już pewnie nigdy nie będę miała takiego motocykla. A ja chcę spróbować wszystkiego
akurat o 250 było trudno, więc w garażu wylądował TransCity - Honda NX 125.
I powiem wam, że na początek było toto wystarczająco ciężkie, wystarczająco wysokie i wystarczająco nieporęczne, abym się nieźle męczyła [a jestem zmuszona liczyć tylko na siebie].
Jeździłam nią do pracy, potem na 2tygodnie w Polskę. Przez 10000km ja oswoiłam ja, a ona mnie

Mocy mi nie brakowało, bo jeździłam sama i nikt na mnie nie musiał czekać.
Krótko - nie wyobrażam sobie, ze na początek bym miała ogarnąć trampka - no chyba, żebym miała pod ręką faceta, który by mi nim manewrował i pomagał

Ale generalnie nie jestem typem "usportowionym", więc przypuszczam, że są dziewczyny, które będą nie tylko ogarniać cos co waży 200kg, ale w dodtaku będą robić to z przyjemnością i usmiechem na twarzy

Trzeba sie po prostu przymierzyć, przejechać, zrobić kilka ósemek na jedynce, zatrzymań, poprzeprowadzać maszynę z ziemi i zobaczyć na czym sie człowiek lepiej czuje.