na FTA Marek wyjaśnił więcej
:
"Oczywiście tak jak już wcześniej mówiłem i pisałem głównym powodem była tęsknota za rodziną, ale spokojnie...to bym zniósł jeszcze dłużej. Ciężko było patrzeć na dzieciaki w Mali wiedząc że moja Córeczka strasznie tęskni za tatusiem i odbierało mi to smak przygody. Jednak tęsknota nasiliła się wraz ze świadomością nagle zaistnialego ryzyka, o którym wcześniej nie miałem pojęcia. Kiedy zatrzymaliśmy się w hotelu "Śpiący wielbłąd" w Bamako jego właściciel kategorycznie odradził nam podróż w stronę, ktorą mieliśmy zaplanowaną. Opowiedział historię motocyklistów, którzy nie posłuchali jego rad i pojechali na północ Mali. Z jego opowiadań wynikało że jeden z nich zginął a pozostali byli lub są przetrzymywani przez Al Khaidę. Co prawda dwa dni przed wyjazdem kolega ostrzegał mnie że w Mali jest niebezpiecznie ale uznałem że to nas nie dotyczy. Właściciel hotelu ostrzegał że biali porywani są dla okupu. Ernest mimo to chciał jeszcze wtedy tam jechać. Kiedy w kolejnym mieście zatrzymaliśmy się na zakupy jeden z mieszkanców mówiący po angielsku rownież mówił, nie jedźcie tam bo nie wrócicie. Nie bałem się o siebie ale myśl że świadomie mogę wpakować się w kłopoty i narazić rodzinę na ogromny stres nie dawała mi spokoju. Ernest mnie uspokajał, że niebezpieczny obszar jest jeszcze daleko ale mimo wszystko odechciało mi się jazdy. Zaproponował że jeśli się boje to mogę pojechać do Wagadugu i tam się spotkamy. Nie chciałem, raz że tęsknilem za swoimi dziewczynami a dwa ze konczyła mi się kasa bo wszystko okazało się znacznie droższe niż planowaliśmy. Szacowane 7 tyś zł na dojazd i powrót wystarczyło mniej więcej do Bamako. Reszta była już na debet. Zdecydowaliśmy wspólnie że wracam a Ernest jedzie dalej sam. Oczywiście ominie niebezpieczne rejony ale i tak beze mnie. Mieliśmy jeszcze zwiedzić razem wioskę Djenne i w Mopti się rozdzielić. Jednak 40km przed Mopti kiedy zatrzymaliśmy się na zdjęcia niemalże z piskiem opon podjechała do nas terenówka. Wysiadło z niej dwóch dużych tubylcow i francuz. Reporter, który zbierał materiał o sytuacji w Mali. Na dzień dobry zapytał z wielkim zdziwieniem "co wy tu robicie, przecież tu jest niebezpiecznie, przecież jesteście biali". W tym momencie odechciało mi się wycieczki. Tak wiedziałem że francuzi to panikarze i rozdmuchują aferę bo chcą wymusić interwencję zbrojną pozostałych państw. Zrobił ze mną wywiad i mówił że jeśli mamy tam jechać to pod żadnym pozorem nie zostawać na noc. Mówiłem sobie że przecież przesadza, że Mirmil tam był i wrócił, że na pewno nic się nie stanie, ale co jeśli? Co jeśli akurat będziemy mieli pecha i za jakiś czas pojawi się w internecie film jak czytamy kartkę z żądaniem okupu? Pojechaliśmy jeszcze kilka km razem ale zatrzymalem się i doszedłem do wniosku że zawracam w tym momencie, że po rozmowie z francuzem odechciało mi się wszystkiego. Powiedziałem mu żeby na siebie uważał i za żadne skarby nie wjeżdżał na tereny oficjalnie uznane za niebezpieczne. Uścisneliśmy sobie dłonie, życzyliśmy powodzenia i odjechaliśmy w przeciwnych kierunkach. Martwiłem się o niego ale jak sam do mnie wiele razy mówił "każdy ma swój rozum i swoje decyzje".
Teraz wiem że Ernest bezpiecznie przejechał Mopti, zobaczył co chciał, ale ja nie żałuję swojej decyzji. Jestem zadowolony że zobaczyłem prawdziwą czarną Afrykę i dojechałem do kraju, o którego istnieniu większość "facebook'owych pyskaczy" nawet nie wiedziała. Cieszę się że Ernest dojechał tak daleko i teraz ja mocno trzymam kciuki za jego samotny powrót i życzę mu wielu pozytywnych przygód."
__________________
jest XTZ 750 ST Desert Rat - dla znajomych Paproch
SUPER TENERE - LEGENDA DAKARU http://passion4travel.pl/index.php/super-tenere-legenda-dakaru/
FB   http://www.facebook.com/kamilltee
|