Z cyklu opowieści Cizi i Zyke..
"...było to w Nigerii po zalatwieniu wiz do Kamerunu ruszyliśmy ladnym asfaltem z Calabar do Ekok..Środek dnia, słoneczko, sielska atmosfera, Czarli rytmicznie pomrukuje silnikiem...Przed nami dwa samochody osobowe..i tak w trójke sobie 70 -dziesiątka zapychamy...Za którymś z licznych zakrętów na poboczu stoi bordo Toyota Corolla a przy niej 4 nygusów, zas piąty na drodze próbuje zatrzymac pierwszy samochód.. Widzimy to z odległości 100 metrów, jak auto wcale nie hamuje a delikwent ledwo uskakuje przed zderzakiem.. w tym momencie kolesie przy Toyocie obrzucają kamieniami nadjeżdżające samochody a kilkadziesiąt metrów za Toyota ląduje na drodze decha nabita gwoździami..Wzorem poprzedników, Cizia wciska gaz do podłogi i z precyzja godną Roberta K. omija poboczem w tumanach pyłu , jadąc prawie na ślepo za poprzednikiem, niespodziewaną przeszkodę... Grzechot kamieni na karoserii wyskok na asfalt (dobrze ze amory zrobione i Czarli popisowo wykonuje ten numer) i juz tylko w lusterku kontrola drogi.. Uff Co za emocje..Naprawdę było niebezpiecznie...Przekleństwa znikają w w wybuchach radości...Znów nam sie udalo..Kochany Czarli nie zawiódł...Jest niczym moja Afryka...ZAWSZE dowiezie nas do celu..."
|