Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.12.2012, 21:15   #10
trzykawki


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 540
Motocykl: Brak
trzykawki jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 20 godz 30 min 13 s
Domyślnie

Wysokiej częstotliwości pisk w uszach oraz wyraźne zafalowanie czasoprzestrzeni wraz z towarzyszącym temu zjawisku głosem chórów anielskich i jasnymi promieniami Światła (musi) Boskiego Pochodzenia oznajmiło załączenie się funkcji Opatrzność. Tak, Tak, to nie są przelewki… masz to w Afryce? Masz?
Tym razem Opatrzność przybrała postać funkcjonariuszy Straży Granicznej malowniczo tkwiących na dróg rozstaju. Sytuacja była magiczna, na tyle wyraźnie to poczułem, że po zatrzymaniu się obok patrolu, zacząłem w skupieniu studiować napisy na tkwiącym w tym miejscu drogowskazie. Napisane było:
„ W lewo pójdziesz – nie wrócisz”
„W prawo pójdziesz – dzieci płakać będą”
Zawrócisz- daleko nie pojedziesz bo benzyny nie masz”
Odwróciłem się do pograniczników z wyraźnie wypisaną na twarzy niewiedzą i potrzebą zadania pytania
- Nieee, Panie, na Grunwald to w przeciwnym kierunku. Buaaaachachachca!!! Padło z Landrover-a
Nie, kuźwa, tego już za wiele, to jest wytwór mojej, ciężko opłaconej w cenie motocykla, funkcji Opatrzność. A funkcja opatrzność nie ma funkcji „Darcia Łacha” z płacącego za funkcję.. czy jakoś tak… Dobra, Opatrzność opatrznością , kasa - kasą ale nie dam z siebie pośmiewiska robić. Odwróciłem się do motka aby wcisnąć funkcję „UNDO”
- Oj sorki, sorki, Pan się tak nie naburmusza. Nudny dzień mamy nikt tędy nie jeździ, bo jak tylko gdzieś staniemy to zaraz nikt już wtedy tu nie jeździ…
- Panowie, benzyny mi brakuje potrzebuje jak najszybciej na stacje. Tu, za Wami, powiedzieli mi, że taki skrót do Leska jest - wskazałem na pagórek.
- No, skrót jest ale tam asfalt zerwany , błoto , kamienie, stromo i ogólnie nie polecam – No, nareszcie funkcja Opatrzność zaczęła działać prawidłowo. Pomimo jej prawidłowego działania, moja sytuacja nie bardzo uległa zmianie. No fakt, gdyby nie oni to paliwo skończyłoby się tam, gdzieś wyżej zapewne na błotnym podjeździe gdzie zakopałbym się po osie.
- No , dobra to dokąd jechać?
- A wracaj, Pan, tam skąd przyjechałeś potem na Arłamów, no a potem to już coś tam , Pan, znajdziesz.
Ruszyłem, pośpiesznie, znaczy oszczędnie starając się wykorzystywać sprzyjające, oszczędnej jeździe, warunki ukształtowania terenu. Po drodze 99% mocy przerobowej procesora jest nastawione na kalkulacje ile jeszcze mam paliwa wg tego co pokazuje dzienny licznik przejechanych kilometrów. Wartości zaczynają być unikalne –nigdy takich nie widziałem 470, 520, 580…. 600 – Utlevel kerem!!!… no dobra, sorki, poniosło mnie.
Szczęśliwie dojeżdżam do Ustrzyk Dolnych. Tankowanie i telefon lokalizacyjny do Rafała. Umawiamy się na przełęczy pomiędzy Wetliną a Brzegiem Górnym. Wg. Rafałą ma tam być miejsce do spania i spożywania. Szczególnie myśl o tym ostatnim zaczyna mnie coraz częściej nawiedzać , z racji tego, że dzień był wyczerpujący w wydarzenia obfity, nawet te opatrznościowe, a widoki smukłych szkieł na stacji benzynowej jeszcze mocniej uświadomiły mi potrzebę resetu, mentalnie nastawiam się na upojny wieczór z Bieszczadzkim niebem w tle. Jedziemy, znaczy ja jadę – w zasadzie jak się zastanowić to motocykl też jedzie, czyli użycie słowa jedziemy jest jak najbardziej poprawne - pogoda sprzyja, powiedziałbym, że jest przyjemnie. Na przełęczy widzę , z daleka, reklamowe parasole mego ulubionego piwa Leżajsk, budki , pewnie z zakąską, miejsce do rozłożenia namiotu i pana. Jednego Pana, zakapturzonego w kurtkę z napisem OCHRONA. I już wiem …uj bombki strzelił choinki nie budziet, przynajmniej nie w tym miejscu. Jeszcze tylko sprytny, ale mało, w sumie, grzeczny manewr omijający Pana, który coś tam o opłacie za wjazd na parking krzyczał i już jedziemy w dół do Wetliny. Dlaczego „jedziemy” to już wyjaśniłem parę wersów wyżej. Chociaż nie, nie satysfakcjonuje mnie to wyjaśnienie. Dlaczego? Ano, to że ja jadę to fakt bezsprzeczny, a motocykl? Też jedzie ale nieświadomie bo ja nim kieruje, opłacam paliwo, ubezpieczenie , naprawy, myje go i konserwuje, dbam jak o mało która rzecz w domu. Czyli jest bezwolny, a więc to ja jadę a on, co? Podąża za mną? No, nie! Bo jest pode mną… Ścinam agrafkę na zjeździe z przełęczy i widzę jak na kolizyjnym pnie się w górę coś, nie wiem co, pewnie samochód, robię jakiś unik a może znowu opatrzność… W każdym razie pewne jest to, że jak ta dalej się będę rozdrabniał nad zawiłościami językowo znaczeniowymi to skończę nad, obok lub pod motocyklem i dywagacje na temat jadę czy jedziemy, w najlepszym przypadku odniosą się do sytuacji… w zasadzie to nie chce sobie wyobrażać tej sytuacji. Jest, widzę kolejną szansę na popas.
DSC_0006.jpg

Parkuje, szybkie co i jak i wiem ,że na nocleg w pokoju liczyć nie ma co. Patrzę się w niebo a tam zero chmurek , zachód słońca ,ciepło, świerszcze grają.. luzik ognicho i namiocik i będzie gites. SMES do Rafała, i upragnione piwo, jedno i drugie i trzecie i wreszcie Rafał zajechał i kiełbaska i kaszanka. Rozbijamy obozowisko nad rzeczką ognicho i czujemy się .. dobrze

Wieczór jest naprawdę sielski i w najmniejszym stopniu nie zapowiada hardkorowego poranka, podczas którego będziemy się zmagali z przeciwnościami fauny, flory i zjawisk pogodowych, ale o tym … następnym razem
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0003.jpg (549.5 KB, 30 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0004.jpg (482.8 KB, 28 wyświetleń)
trzykawki jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem