Niemieccy policjanci też bywają wrażliwi

Ale od początku: bawiłem się niegdyś w strzelanki, jak to każdy zdrowy chłopiec. Mi to jednak zostało na dłużej i z pistoletów i karabinów z kija z czasem przesiadłem się na takie bardziej realne. Bardziej, bo nie do końca prawdziwe armaty, ale do złudzenia je przypominające, repliki ASG. Moją zabawkę M15-A2 woziłem dość często i nie przywiązywałem do tego wagi. Wówczas jechała zawinięta w kurtkę na tylnym siedzeniu. Jedziemy we dwóch, z kumplem, trasa z Polski do NL na wysokości Berlina zatrzymuje nas patrol i ściąga na pusty parking. Normalka. Podchodzi do nas jeden z policjantów i klepie regułkę łamaną polszczyzną

: "phawo jazdy i dhowód osobisty phoszę" Zaczynamy się uśmiechać, bo to taki raczej miły 'akcent' ze strony niemieckiej policji

Policjant schyla się do auta, zagląda, po czym oddaje mi dokumenty i mówi: "można jechać" i odchdzi. Patrzymy się z kolesiem na siebie zdziwieni tak szybkim "przeglądem" i niczego nie świadomi ruszmy dalej... ujechaliśmy może ze 20km. Mijamy dwa radiowozy zaparkowane na poboczu, które szybko nas doganiają, okazuje się, że przed nami również już jadą dwa - zapomniał powiedzieć "dziękuję" czy co, śmiejemy się

Znów zjeżdżamy na parking. Tym razem parking już pusty nie jest, za to paru policjantów (lub zoll'i lub jednych i drugich) już tam stoi z długą bronią na wierzchu

Chyba mają jakąś akcję - mówię. Nadal nie pamiętając o zawiniątku na tylnym siedzeniu. Panowie szybko podchodzą do nas - każą wysiąść i odsunąć się od samochodu. Jakoś tak dziwnie prawie wszyscy patrzą się w naszym kierunku... Czuję się nieco zmieszany słysząc: 'ręce do góry'

Przeszukanie, myślę, ale dlaczego... i w tym momencie uświadamiam sobie co jest przyczyną całego zamieszania. Ulżyło mi momentalnie, nawet zaczynam się śmiać w duchu z całej sytuacji, choć trochę mi żal mojej zabawki, bo przez chwilę byłem pewien, że ją stracę... Jak się okazało zabaweczka się nieco rozkopała w czasie jazdy i miły pan policjanty przy pierwszej kontroli musiał ja ogarnąć swym czujnym okiem...
Panowie po przeszukaniu nas, auta, zadaniu mnóstwa pytań w końcu pozwalają nam jechać dalej razem z moją zabawką. Tak do końca ochłonąłem chyba dopiero w domu - całą drogę nawet kawy nie potrzebowałem

Taka przygoda to lepszy kop niż sążna dawka redbula, jednak nie koniecznie polecam próbować