Czolem
Po 32 godzinach przeprawiana sie przez granice jordansko-egipska;
- 13 godzin oczekiwania na prom (lezelismy na chodniku przy AT) w tym 2 godziny formalnosci na gr. jordanskiej
- po wejsciu na prom 8 godzin oczekiwania na odplyniecie
(tak naprawde nikt nie wiedzial kiedy prom przyplynie kiedy odplynie i ile poplynie.... nie to ze nie mowili po angielsku tak po poprostu jest...)
- 4 godziny plynal
- 2 godziny wyladunek (tir zablokowal sie przy wyjezdzie z promu

- 5 godzin formalnosci wjazdowe i to nie ze siedzielismy od okienka do okienka bylo ich okolo 20

i ciagle placic, wypisywac itp ale mamy nowe dowody rejestracyjne i tablice

(120 euro na pojazd koszt wjazdu) moge powiedziec ze najgorsza granica jak do tej pory...
Teraz jestesmy w Nuveibie i odpoczywamy na plazy

jest 28 stopni ale wiatr i bardzo przyjemnie woda ciepla....
Na promie spotkalismy Anglikow ktorzy wybieraja sie tak jak my do Cape Town

jakims samochodem terenowym i uwaga Porshe 911

takze przestalismy sie przejmowac ze jedziemy 500 kg afrykami

Ben ktory prowadzi Porshe ma juz wiele wypraw za soba takze w stylu kupno malucha w Polsce i Nordkapp, albo wyprawa Mini Morissem do Azji gdzie udalo mu sie z podekscytowania ze znalazl pralke wyprac wszystkie dokumenty lacznie z triptikiem i wracac do domu na kserze karty kredytowej

W sobote lecimy do Kairu bo jutro pojutrze jest weekend a musimy na nowo zalatwiac wize do Sudanu wiec w niedziele zlozymy dokumenty, w tym czasie zwiedzimy co sie da najblizej Kairu pomieszkujac u mojego kumpla z liceum.
Dobra lece bo jest kolejka chcacych skorzystac...
trzymta sie Czarnuchy