Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.12.2012, 17:22   #28
Neno
 
Neno's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,024
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Z góry przepraszam, za niezbyt szczegółowe opisy, duży przeskok w czasie ale muszę jakiś materiał zostawić "na książkę"


... i w końcu 11 wyblakłych miesięcy mam za sobą, i znów jestem w trasie, znów pędzę po przygodę, po przygodę, o której marzyłem od dwóch lat. Wcześniej tak daleko nie sięgały moje sny, wolałem realizować swój plan podboju Świata powolutku, przyzwyczajając siebie, motocykl, rodzinę na coś naprawdę dla mnie wielkiego. Piszę dla mnie, bo wiem, że są ludzie, których takie wycieczki po prostu śmieszą. Ale nie od razu Rzym zbudowano! Fajnie jest rzucić się za młodu na coś naprawdę wielkiego ale co potem robić przez resztę życia? Mój plan zakłada dozowanie sobie tej przyjemności jaką jest czytanie książki z napisem na okładce „Świat” , wstęp do tej książki mam już za sobą, czytałem go długo bowiem aż 16 motocyklowych lat, za to kilkakrotnie, teraz czas przeczytać kawałek rozdziału pod tytułem „Afryka”. Tylko kawałek, za to jaki!

Polska przelatuje bez większych przygód nie licząc wspaniałego pożegnania w stolicy. Nocleg u przyjaciół z Nowej Soli, eskorta aż za Berlin, wizyta w Paryżu u dawno nie widzianego kolegi, jeszcze z czasów zawodówki, gdzie odpoczywamy kilka godzin, napełniamy żołądki i ze świeżymi zapasami na drogę ruszamy dalej! Tu ujawnia się potęga Facebooka! Pomoc rodaków była tam gdzie byli oni, a jak się okaże potem, również wtedy gdy ich nie było, i tam gdzie ich nie było! Coś niesamowitego.

To tu, w Paryżu, powstają jedne z ciekawszych zdjęć tego wyjazdu, przynajmniej dla mnie, bo Marek uznaje ten czas za stracony. Dla mnie taki nie był...








Zmęczenie przygotowaniami, praca do ostatnich chwil, pożegnalna impreza dają się mi we znaki i opóźniam zaplanowane tempo.




Te pierwsze kilkanaście dni przelatuje jak jedna minuta, do tego mało znacząca patrząc na to z perspektywy całego wyjazdu. W mojej pamięci (na szczęście na potrzeby książki mam zapiski ) zostają tylko nawijane non stop kilometry, tankowanie za tankowaniem, marokańskie bramki na autostradzie, malownicza Sahara, która była o niebo inna niż ta z opowieści ludzi. Pas ziemi niczyjej, pomiędzy Marokiem a Mauretanią, opisywany jako łacha piachu jest tak naprawdę prostą do przejechania dróżką, może trochę trudną nawigacyjnie ale jednak to wyolbrzymiana błahostka mogąca stanowić spore wyzwanie dla motocykli szosowych itp. maści. Bałem się jej niesamowicie a tymczasem poszło gładko ale i tak fajnie, że już tam, dojeżdżając do tego odcinka, poczułem smak tego oczekiwania, tej niewiadomej co mnie czeka, czy dam radę.
Co jeszcze mi zostało z tych pierwszych dni ? Stemple w paszporcie, dostojne baobaby oraz klimatyczne noclegi w pamięci, przepiękne nabrzeże Atlantyku i te kilka zdjęć...





































- Boże jak jest wspaniale – tymi słowami zakończyłem osiemnasty dzień mojej podróży, niby osiemnasty a jednak pierwszy bowiem tego popołudnia zostałem sam, mój towarzysz zawrócił do domu, do Polski... cdn.

Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem