Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29.12.2012, 00:46   #42
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,960
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 6 dni 20 godz 51 min 29 s
Domyślnie

To piękny dzień na szarżę – rzekłem siadając punktualnie o 8 na ławce w widokiem na senny o tej godzinie rynek. Jedząc śniadanie nasłuchiwałem nadciągającej kawalerii.





Po 15 minutach bezowocnego oczekiwania na odgłos podków na bruku postanowiłem przyspieszyć spotkanie, wychodząc naprzeciw rumakom.
W końcu nastąpiło spotkanie w deszczu.
Ku mnie pędziło ok. 15 koni! 15 ledwo zipiących koni, 15 mechanicznych ledwo zipiących koni.
15 mechanicznych ledwo zipiących koni zamkniętych w silniczku małego motorka z wielkim chłopem na grzbiecie.
Gumiaki, dżinsowa katana i słomkowy kapelusz jeźdźca również niespecjalnie budowały obraz całości.

Jeździec w przelocie krzyknął, że jedzie zatankować i zniknął za rogiem popierdując silniczkiem.
Zanim mój mózg przeanalizował to co zobaczył, zatankowany jeździec wrócił, usadził mnie sobie za plecami i pocisnął w nieznane.

Nieznane znajdowało się ok. 2 kilometry za miastem za skrzyżowaniu gdzie z tego co zrozumiałem mam czekać na konie.

Po kolejnych 30 minutach podczas których zapoznałem się z amerykańską
motoryzacją usłyszałem upragniony dźwięk kopyt.



2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku, przy odrobinie dobrej woli mogły by uchodzić za… Może inaczej.
2 stworzenia które prowadziła okrągła Pani na sznurku przy ogromniej ilości dobrej woli i wyobraźni mogłyby uchodzić za konie.

Postanawiając niczemu się nie dziwić zasiadłem na moim rumaku, który jak się okazało w miejscu,
gdzie każdy szanujący się koń ma na tyle ciała, żeby jeździec mógł go ścisnąć kolanami bądź łydkami, postanowił tego ciała nie mieć,
wprawiając tym samym jeźdźca w stan głębokiej zadumy.

Wisienką na torcie pozbawienia mnie dumy był sznurek jednym końcem
przywiązany do uzdy mojego rumaka a drugim do siodła mojej przewodniczki.



No nic, za tą cenę i za to co wg folderów widzianych w mieście zaraz zobaczę warto przełknąć tą smętna pigułę.

Ruszyliśmy a to już nie byle jaki sukces biorąc pod uwagę dane wyjściowe. Kierunek również nie odbiegał od założeń jednak zwrot już tak.
Te wymarzone przeze mnie góry i rzeki pokonywane przez konie z folderów zaczęły niepokojąco się oddalać.
Zbyt byłem jednak pochłonięty walką o utrzymanie mniej więcej pionowej pozycji na mym wierzchowcu żeby zaprzątać sobie głowę takimi detalami.



No i tak dreptaliśmy sobie podziwiając takie sobie widoczki aż do chwili kiedy Pani przewodnik zaordynowała kłus.
Kłus przyprawił mnie o chwilowy atak paniki kiedy zdałem sobie sprawę, że zaraz obkręce się na rumaku o 180 stopni i będę wyglądał jak ten Pan na zdjęciu,
z tym, ze w kolumbijskiej wersji to koń byłby na górze



Po chwili udało mi się jednak przystosować do warunków lokalnych i kolejne kłusy przebiegały bez większych sensacji,
zwłaszcza, że 10 sekundowy kłus to był szczyt kondycyjnych możliwości mojego rumaka.
Widoki również nie do konca pokrywały się z
oczekiwaniami.







Wobec braków w rzeczywistości odpaliłem machinę wyobraźni.
Machina niestety miała chyba silniczek z motorka, który mnie wiózł rano bo
zamiast być niczym Murat pod Pruską Iławą czy lekka brygada pod Balaklawą
, przed oczyma duszy mojej uporczywie stał ten oto obraz


-No nic, życie jest nowelą, przynajmniej jest tanio – wymamrotałem do siebie po godzinie,
wręczając mojej przewodniczce 5’cio tysięczny banknot.
Widząc to co jej podałem kobita zrobiła wielkie oczy i coś zaczęła mi tłumaczyć a widząc tępotę w moich oczach,
wyciągnęła karteczkę i napisała na niej 5 i coś za dużo zer. Jakbym nie kombinował to na karteczce jak byk stało 50 000 czyli ok. 100zł.
Tym razem to ja zaprezentowałem piękny wytrzeszcz i jeszcze piękniejszy hiszpański - „Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!!„

Chwilę to trwało, targi były zacięte, padła lawina argumentów, choć te moje argumenty jakoś dziwnie zawsze brzmiały: „ Ty mąż mówi pięć tysiąc!!!! „

Efekt: Przewodniczka – Ja 50 000 – 0

Pani chyba była zadowolona




Na początku czułem się oszukany, dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że po prostu jak prawdziwy Helmut wykupiłem sobie indywidualną wycieczkę,
zamiast pójść do biura i wykupić o wiele wiele tańszy wyjazd w zorganizowanej grupie. Wniosek: Było się uczyć języków.

Było minęło, teraz czas w góry!!!
__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez czosnek : 02.01.2013 o 11:54
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem