A trzymając się głównego tematu to - stoczyłem nocną walkę z myślami odnośnie tłumików a nawet odbyłem rozmowę z rambo i rychem i kto wie jak by się to skończyło gdyby nie pojawił się mój mechanik i stwierdził, że taki tłumik to on jeszcze przed śniadaniem naprawi i faktycznie środek pospawany i końcówka a w zasadzie "początków-ka" zrobione, więc poszło po taniości, za to rozpocząłem rozmowy z AdventureParts z BB o kufrach i chyba się dogadamy

ale jak byśmy się nie dogadywali to jednako za tanio nie będzie ale cóż trza się będzie w coś zapakować na te wyjazdy. Jutro wsadzę fotki tłumika naprawionego by Pan Marian.
A dziś krótka aczkolwiek ekscytująca opowieść podparta fotkami o dalszej rozbiórce sprzęgła. ostrzegam jednak młodzież i osoby o słabych nerwach bo relacja będzie zawierała sceny mrożące krew w żyłach.
Zacząłem od rozłożenia narzędzi i mrożonego donata - rewelka. Tego akurat nie mam na fotkach ;(. potem szybko 4 sróbki i pukam do panienki w okienko można by rzec gdyby pokrywa chaoc troche płastrza była pukam pukam delikatnie aczkolwiek zdecydowany na zdiecie i co .....?
...nie wierze schodzi efekt mogl byc tylko jeden
żeby nie było tak słodko to oczywiście uszczelka poszła w diabły, mam nową wiec się nie rozklejam. Szybki oblook wnętrza jest pięknie - pierwsze widzę mądrą minę robię i po głowie się drapie. Nie będę samolub i pokaże.
potem 5 śrubek i zbieramy wszystko po kolei nakładka sprężyny docisk tarcze.Rzekł bym bez boleśnie. kupka w kuwecie rośnie ale jakby wszystko do siebie pasuje wiec pełen luz zanim zabrałem się za śrubę centralną to cos mnie zaniepokoiło w pokrywie, to cos wygląda tak.
Dziwne otarcia na pokrywie próbuje zlokalizować na koszu no coś tam, coś tam ale nie wiele. No trudno, wracam do śruby - nie stawiała oporu zresztą sprzęt boscha wkręcająco wykręcający nie znosi sprzeciwu. Po zdjęciu kosza czekała mnie niespodzianka która spowodowała ze na chwile przestałem oddychać luz na wałku sprzęgłowym ok 1 cm góra i dół orzesz ku..a m.ć a wygląda to tak.
jak już odzyskałem przytomność to się w sumie ucieszyłem ze tak szybko otworzyłem pacjenta ale jak sobie tylko pomyślałem co by było jak by się to rozsypało to zaraz zemdlałem z powrotem,i tak mam aż do teraz. Na szczęście zdążyłem. Kolega majster powiedział że w ktm to się wiąże z rozbiórką silnika na szczęście honda w 97 myślała jeszcze o użytkownikach a nie tylko o servisach. Po konsultacjach okazało się, że to się zdarza i nie trzeba nic rozbierać tylko cudownym sposobem wybić łożysko z obudowy i wbić nowe i tak oto nastała nowa nadzieja. Niestety muszę moto przepchać 500 m do mojego warsztatu gdzie dysponuje sprzętem gaśniczo-spawalniczym.