Hej wszystkim, dzięki za słowa zachęty.. mam wielką ochotę się podzielić
Zaczynam tam gdzie skończyłam:
W wioskowej knajpie ubili dla mnie kurę... nie dogadałam się niestety i zamiast zupy Pho z kawałkiem kury dostałam kurę z dodatkami:
Dogadywanie się na wsiach w ogóle było trudne. Po angielsku - ciężko, czasem udawało się na migi i za pomocą kilku przyswojonych naprędce słów. Kwestie bardziej skomplikowane usiłowałam omawiać z pomocą translatora google. O ile z angielskiego na wietnamski szło lekko, o tyle w drugą stronę znacznie trudniej. W wietnamskim jest kilka rodzajów ogonków dla a,o,e itd.
Ponadto koncept translatora był czasami - hmmm opacznie rozumiany.
Zdarzało mi się pokazywać na smartfonie przetłumaczone na wietnamski pytanie i w odpowiedzi otrzymywać wietnamski tekst wypisany na starej nokii
Szybko też zorientowałam się że Wietnamczycy chętnie pomijają końcowe 0 w liczebnikach. 3 palce w odpowiedzi na "jak daleko do Tam Ky?" oznacza najpewniej 30 km
Pierwszy nocleg wypadł w środku niczego... nie pamiętam już jak nabyłam tę wiedzę, ale wszędzie w Wietnamie istnieje instytucja gościńca i nazywa się on Nha - Nghi. Swój pojazd parkuje się w środku, pod recepcją
Przez całą noc na polowym łóżku obok motków śpi właściciel - by było bezpiecznie!
W pierwszych dniach poruszałam się po prostu niespiesznie na południe, zatrzymując się, albo skręcając z drogi jeśli coś mnie zainteresowało.
Potrafiłam 2 godziny przesiedzieć przy kawce obserwując życie wioski
Zwłaszcza że kawa przepyszna, filtrowana przez takie aluminiowe ustrojstwa i podawana ze skondensowanym mlekiem oraz szklanką lodu
Nogi u góry to nieodłączne wietnamsko - ciekawskie towarzystwo, bo najczęstsza reakcja na mój widok wyglądała tak:
Czasem skręcałam sobie przez takie bramy:
I trafiałam na mocno zakropioną imprezę, gdzie z absolutnie wszystkimi trzeba było się sfotografować:
No i nie da się ukryć - po zimowej przerwie nawet na tym żółtym mleństwie miałam ogromny fan:
cdn...
Hanka

_________________________
Światem rządzi wyobraźnia