Dobra, jedziemy dalej..
Wrzucam jeszcze dwie fotki z tamtego wieczoru, bo nocne włóczęgi po uliczkach coraz bardziej mi się podobały
pierwszy raz dotarłem pod słynną cytadelę (zamknięta w nocy)
Kolejne dni zupełnie odwróciły to zupełne przeciwieństwo tego co przeżywałem wcześniej w Syrii. Chodzi o spotykanie ludzi, których nie trzeba było namawiać na wspólne spędzanie czasu. Szybka integracja objęła najpierw trójkę Polaków (poznanych wcześniej przez Benjamina), którzy wracali z Egiptu. Zdegustowani natręctwem, chciwością i fałszem Egipcjan widzących nic poza pieniędzmi w przyjezdych wracali przez Jordanię, której również mieli dość (bardzo restrykcyjnej w czasie Ramadanu). Nie szczędzili brzydkich słów odnośnie swojej naiwności wyniesionej z Syrii, którą, w konfrontacji z egispkimi hienami musieli szybko zweryfikować.
Na koniec padło- "Wszędzie dobrze, ale w Syrii najlepiej",co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu wyjątkowej atmosfery tego kraju.
Tego dnia nie opuściliśmy jeszcze miasta, a ulice stawały się dla mnie coraz mniej obce
Po prawej Maciek (prawnik z zawodu) jako adept sztuki targowania
Tego dnia poznaliśmy jeszcze trzy Serbki, jednego Niemca i jednego Australijczyka. Hotelowa atmosfera wyjątkowo sprzyjała szybkiej integracji, dlatego już wieczorem mieliśmy plan na następny dzień.
Zamierzaliśmy opuścić Aleppo by zwiedzać pobliskie zabytki, chociaż ciągle dawało się odczuć, że ciężko o nudę w tym mieście. Można tam siedzieć, pić kawę i zawsze coś przykuje naszą uwagę. Nie musi to być wcale pożar restauracji, w której wcześniej jadł Viking
Tu widoczna część dzielnicy oponiarskiej, o której wcześniej wspomniano
Mogłem być świadkiem wyjątkowej akcji ratunkowej;]
Dzielni strażacy dawali z siebie wszystko;]
Zamieszczam jeszcze trochę fotek z wieczornych wypraw (tym razem w grupie) do dzielnicy chrześcijańskiej, gdzie bezkarnie piliśmy piwo
Może to nie wszystkich interesuje, ale klimat uliczek i nawet mijanych samochodów miał dla mnie niepowtarzalny wdzięk
Tutaj specjalnie dla Grega coś w kolorze;]
Życie nocne kwitło, nawet o godzinie 1 możnabyło coś zjeść.
Tu uliczni kucharze specjałów na dzielnicy oponiarskiej
A to miejsce, które odwiedzałem najczęściej zaczynając w ten sposób śniadania i obiadowe startery

. Do woli mogłem testować kombinacje mieszania owoców. Na tematy kulinarne miałem zdecydowanie więcej do powiedzenia aniżeli przed wyjazdem. Nie dlatego, że restauracjach, w których jadłem podawali wodę z Eufratu, ale różnorodność smaków jakie poznałem, do tej pory skręca mi żołądek z pragnieniem powrotu do Syrii
cd..