hm...
Nasze męskie towarzystwo najwyraźniej boi się wtrącić choć zdanie
Ekipa mniej offowa wraca asfaltem do Boumalne Dades, a następnie skręca na północ w kierunku wąwozu Dades. To droga 704, która tak do połowy jest asfaltowa, a dalej jest piękny szuter wspinający się na ponad 3000 m. (Miałam okazję pojechać nim w październiku i uważam go za jeden z ładniejszych kawałków Maroka , jakie widziałam.)
Niestety w marcu nie mamy szans na przejechanie tej drogi, spotykamy się na wysokości łącznika (jeszcze na części asfaltowej) z ekipą off.
Asfaltowa część R704:
w dole rzeka Dades:
w pewnym momencie trzeba wspiąć się od poziomu rzeki na górę efektownymi serpentynami:
aż dojeżdża się do właściwego wąwozu:
który aktualnie był ciut zalany:
Śmiać mi się chce, bo okazuje się, że w październiku, kiedy jechaliśmy od północy, zawróciliśmy właśnie za wąwozem , myśląc, że to już wszystko i nie widzieliśmy tych serpentyn…
Na północ od wąwozu Dades droga wiedzie górą, a widoki przypominają jako żywo Wielki Kanion Kolorado… (poniżej fotki z października)
Tuż za wąwozem spotykamy zabłoconą po uszy ekipę off i spotykamy się w knajpie z widokiem na serpentyny.
Zamawiamy obiad, dzielimy się wrażeniami…
Ja przeprowadzam ciekawą dyskusję z Samborem dotyczącą mojego łańcucha. Poprzedniego dnia stwierdziliśmy zgodnie, że łańcuch był umarł, i nawet nie ma sensu go smarować.
Należy się za to modlić, żeby starczył do końca
Tymczasem łańcuch wydaje coraz dziwniejsze dźwięki. Sambor wykonuje jazdę testową, po czym stwierdza: a może jednak go smarować? ech…
Takie widoki podczas obiadu rekompensują niezbyt przyjemne ceny:
Posileni wracamy do Boumalne Dades (dopiero trzeci raz tego dnia

)
a następnie bierzemy kurs na zachód na Ouarzazate, zatłoczoną drogą N10.
Jest późne popołudnie i przepiękny zachód słońca. Jednak po jakiś 10 km wszyscy mamy szczerze dość tego zachodu.
Słońce jest tak nisko, że oślepia wszystkich. Każdy jedzie z dziwnie wygiętą głową – w bok, w dół, byle jakoś zasłonić tę pomarańczową kulę…
Dojeżdżamy do Skoury, gdzie znajdujemy nocleg w klimatycznym zajeździe, podobno mocno zabytkowym.
W środku są dwa patia:
z których wchodzi się do pokoi. Też klimatycznych
My jednak wdrapujemy się na dacho-taras, gdzie łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca.
Niektórzy jakby zamyśleni…
Zaraz znajduje się jakieś winko i tak sobie patrzymy przed siebie:
cdn…