Cieszę się, że nie jestem jedynym. Od wielu lat usiłuję ( z różnym skutkiem) przekazać pod pretekstem podróży choć trochę wiadomości z naszej historii. Czasami spotykam się z taką reakcją:
Ta strona to zwyczajna Franca Wszechpolska. Wypada chyba tylko przytoczyć słowa Stanisława Lema: "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów"...
Albo coś takiego:
Generalnie lektura przywolanego linku świadczy o dużym nasileniu obsesji u autora. Myślę, że to efekt "tresury", jaką przechodzilismy przez kilkadziesiat lat po wojnie, może i osobistych doświadczeń przekazanych przez kogoś z rodziny. W końcu nie ma chyba polskiej rodziny, która nie ucierpiałaby w trakcie wojny od jednej, drugiej, a zazwyczaj OBU stron. Nie jest wtedy łatwo zrozumieć i przyjąć za swoje słowa polskich biskupów z 1965, postawę Tadeusza Mazowieckiego w latach 1989-90.
Ale to pozwala tylko zrozumieć częściowo Dobrzyńskiego ale nie usprawiedliwić.