Na początku chciałbym zaznaczyć, że powieści o wypadzie nie będzie, ponieważ za cholerę nie potrafię przelać swoich wspomnień na papier

lecz chcę się z wami w małym kawałku podzielić naszą pierwszą wyprawą - Ja, Afryka i Kamilka
Wspomnę tylko, że pod koniec tamtego roku sprzedałem auto i ... kupiłem Afrykę, ponieważ już nie mogłem dłużej czekać i żyć nadzieją - "może kiedyś sobie kupie moto z moich marzeń, czyli AT"
Kiedy dowiedzieliśmy się z Kamilą, że majówkę będziemy mieli wolną, postanowiliśmy wybrać się na przejażdżkę

- padło na Danię! Tak jedziemy do mojej siostry w odwiedziny. Tylko był mały problem

Ja świeżo upieczony kierowca Afryki, a moja pasażerka....Jeszcze nie jeździła ze mną na motorze. Ale co tam, jedziemy "przeżyć" przygodę. Forum i Afripedia przewertowane, więc mniej więcej wiem co mamy zabrać ze sobą. Spakowani wyruszyliśmy

Na prom do Świnoujścia, później do Ystad, a tam przez Malmo do Kopenhagi i w dół Dani na wyspę Mon. Dojechaliśmy... Ufff... bez większych problemów. Pozwiedzali, popili, zdjęć narobili, więc trza wracać

a było tak fajnie. W ostatniej chwili telefon i dowiaduję się że mamy jeszcze tydzień wolny


i rozkmina co robimy

? wracać się nie chce. Doszliśmy do wniosku, że spróbujemy dojechać pod Goteborg w Szwecji do mojego taty

tak tak to był dobry pomysł! Pojechali, ale żeby nie wracać tą samą drogą walimy na Helsingor, a tam zwiedzamy zamek Kronborg - zwany zamkiem Hamleta. Po miło spędzony spacerowaniu wsiadamy na prom i po 20 minutach jesteśmy w Szwecji, dokładnie Helsinborgu. I

w górę na Goteborg. Znów jakimś cudem cali i zdrowi dojeżdżamy w znane mi rejony, gdzie przez 4 dni krążymy w koło komina podziwiając nadmorskie widoki i wygrzewając się na słonku.
W końcu przyszedł ten moment kiedy to trza wracać. Kierunek Ystad. Tu czekając na prom w kolejce ustawia się za mną ... Afryka



na szwedzkich blachach. Jak po chwili się okazało to POLAK

, -Andrzej- który od 7 lat mieszka w Szwecji, a teraz wybrał się do Polski do rodziców. Noc spędzona na promowym barze tak nas zjednoczyła, że postanowiliśmy rano pod Szczecinem zjeść śniadanko i wymienić się kontaktem. Dwie godzinki po śniadaniu byliśmy w domu.
Wypad świetny bo pogoda była przepiękna, Afra nie zawiodła a moja Kamilka była bardzo dzielna jako pasażerka. Zresztą po tym wypadzie uświadomiła sobie, że woli podróżować moto i "zażądała" nowego ubioru!!
Dla tych co jeszcze to czytają dodam kilka zdjęć i powiem na koniec, że dla niektórych to nic specjalnego ale dla nas są to kilometry, których na pewno nie zapomnimy. Pozdrawiamy - Ja, Kamilka i Afryka