Następnego dnia wybrałem się na szwendanie w okolicy Sierra Nevada. Z Granady to bardzo niedaleko, Sierra Nevada to najwyższe góry Hiszpanii, park już narodowy, a nie żaden tam naturalny. Góry jak to w kwietniu bywa nawet w Hiszpanii mocno ośnieżone. Cel był mało ambitny - wjechanie najwyżej jak się da. A że wiedziałem jak wysoko się da to emocji specjalnych nie było.
Po drodze takie widoki na jeziorko z zaporą na końcu:
Droga idealna, asfaltowa oczywiście. Niemal bez żadnego ruchu.
Z ciekawości wjeżdżałem w każdą boczną i coś szutrowego z tego powynikało.
odszukałem jakąś starą drogę i dała mi trochę radości
Pogoda była mocno taka sobie. Jak na Andaluzję upałów nie było...
Chmury trochę się już czołgały po szczytach i o słońcu można było pomarzyć.
W końcu wjechałem ponad Pradollano
i zaparkowałem motura
Dojechać się da na 2600 metrów, a dalej droga prowadzi przez przełęcz na wysokości 3380 metrów i jest to (była) najwyżej położona twarda droga w Europie. Przechodzi ona tuż obok szczytu Veleta, trzeciego co do wysokości w Hiszpanii. Droga jest zamknięta dla cywilnego ruchu, ale jest wykorzystywana (oczywiście latem) przez ludzi z parku narodowego i różnych rowerzystów. O motorkach można jednak zapomnieć.
No to zapomniałem...
Zjechałem asfaltem i włączył mi się szwendacz. Było sporo czasu do wieczora...
Poleżeliśmy sobie trochę na trawie w ładnych okolicznościach przyrody
A później uciekłem w jakąś boczną drogę z ładnymi widokami
Pogoda niżej się trochę wyprostowała
Co skłoniło mnie do zjechania w jeszcze bardziej boczną drogę.
Trochę klucząc, ale to kwintesencja trybu "szwendaczowego", kierując się słońcem i ośnieżonymi szczytami podążyłem w stronę Granady: