Już, już, nie krzyczcie tyle, teraz moja kolej
Po sutym obiedzie ciąg dalszy, czyli rozmówki techniczno - towarzyskie:

Jak widać, niektórzy już mocno znudzeni
Germańcy też są zaciekawieni dwoma polskimi maszynami. A tak naprawdę, to patrzą tylko na fazikową afrę
To zdjęcie wisiało na stronie pewniej Niemki (brakowało tylko podpisu "polnische Navi")
W pewnym momencie ktoś pyta Faziego pokazując palcem na tylne koło :
- ekhm, te opony to już chyba dość dawno wyszły z produkcji?
Na co Fazi z dumnie wypiętą piersią:
- Rocznik 1998!
Na co Jagna złośliwie:
-Fazi, doceń, jak kulturalnie gość ci powiedział, że masz łyse laczki...
Tak wyglądały po powrocie:
Kolejny raz zauważam, że moja aktywna znajomość języka niemieckiego jest wprost proporcjonalna do ilości wypitego alkoholu... Trzy piwa i mogę swobodnie gadać...
Tak czy siak, miło jest słyszeć, że komuś się bardzo podobało na IZI Meeting i że na pewno tam wróci... W ogóle nasz zlot ma świetny PR na zachód od Odry
Powoli zapada zmrok, zespół zaczyna się stroić... Nie bardzo wiemy, co myśleć o tym, że od piętnastu lat na tym zlocie gra ten sam zespół... Jakieś to takie przewidywalne... i niemieckie w 200%...
- Jagna, pokażemy im, jak się bawią Polacy? Bo tu pewnie z 10 osób będzie tuptać pod sceną, a reszta się kiwać w ławkach przy piwie...
- Znaczy co? Tańczyć będziemy? A może jak Jochen rzucisz mnie na scenę?
- Hm, to już na pewno jest gesetzlich verboten...
W programie stoi: "20.30: Party". Czyli o 20.29 wychodzi na scenę zespół i...
... i nie przestaje grać do 24. Mamy z Fazim coraz większe oczy i coraz większego banana na twarzy. To jest po prostu niemożliwe! Unmöglich! Niemcy się tak nie bawią! Oni tak nie potrafią!
A jednak...
All-in-one jest po prostu niesamowity. Nie ma chyba ani jednak piosenki, przy której można stać spokojnie!
Kilkaset osób skacze pod sceną, my oczywiście na samym przodzie
Nie wiem, jak oni mają na to siły, ale grają non stop przez 4 godziny. Pewnie mogliby dłużej, ale niestety zezwolenie na hałasowanie jest tylko do 24...
Z całych sił usiłujemy godnie reprezentować mniejszość polską w Niemczech:
(kobieta między Fazim a mną to ta, co sama pojechała do Władywostoku i wróciła

)
Przy jakiejś spokojniejszej piosence (no dobra, ciut spokojniejszej) ze sceny pada hasło "Hände hoch!" Fazi i ja momentalnie patrzymy się na siebie i krzyczymy "Nicht schiessen!" i wybuchamy śmiechem.
I nikt oprócz nas nie rozumie, co w tym śmiesznego...
W życiu nie słyszałam takiego grania na zlocie!
Do tego po koncercie ekipa przenosi się z gitarami akustycznymi do ogniska... i gra dalej...
Przy ognisku tym razem mały tłum
- Jagna, komm, du muss jemanden kennenlernen! ( =Jagna, chodź, musisz kogoś poznać) Tym razem to nie Fazi tylko Friedel)
- Hallo...
- Jagna, to szef Rukki Niemcy...
- O, to jest Jagna, z tej polskiej ekipy, co na aukcji charytatywnej sprzedali twoją kurtkę drożej niż ty w sklepie!
- no wiesz Friedel, jest pewna różnica, w sklepie to one wiszą na wieszakach, a na IZI Meeting kurtka wisiała na mnie
Dalsza część konwersacji była mniej przyjemna dla szefa, bo nie omieszkałam się go zapytać czemu moje spodnie po trzecim sezonie zaczęły przemakać

Szef obiecał uwzględnić reklamacje
Gadam znów z Thomasem mętnie się tłumacząc, że przegapiłam jego chińską prezentację, a on przedstawia mi Stefana z Berlina.
A Stefan na to: Jagna, kennst du vieleicht diesen verrückten Fassi aus Berlin?
- Faaaaziiiiii !!!!! Ktoś cię szukaaaa!!!
I w ten sposób Fazi spotkał w końcu gościa, z którym umawiał się od roku...
Niemy przy ognisku śpiewają (znają wszystkie hity do czwartej zwrotki włącznie, i to po angielsku), piją, żartują i ogólnie nie wyglądają na Niemców...
I do tego ciągle ktoś mi stawia piwo...
- Jagna, czy ty też widzisz już potrójnie?
- Na razie podwójnie, ale jeszcze jedno piwo i niesiesz mnie do namiotu...
I tu niestety polska reprezentacja oddaje pole walkowerem... Tym razem nie schodzimy ostatni...
- Fazi !!!! Z takimi nogami do mojego namiotu !!!!!