Na nasze lekkie krygowanie, że przecież jeszcze będziemy dziś jechać, a tu bimber, dostajemy mniej więcej taką odpowiedź:
“Policja? Jaka policja? To miasto jest nasze! My tu rządzimy!”
Za chwilę dołączają kolejni członkowie klubu, po pierwszej połówce nie ma już śladu, pojawia się kolejna…
Chłopaki do dziś wspominają Szparaga, podobno nie dał się pokonać w rosyjskiej dyscyplinie narodowej, czyli sami wiecie w czym

Myślę, że mogą teraz wspominać także Faziego
Chcieliśmy zanocować w garażu, jak Pastor i reszta zimą, ale gdzie tam…
Anton, przydzielony nam Anioł Stróż jest byłym wojskowym (jak chyba 90% mężczyzn w tej okolicy) i nie ma mowy o żadnym sprzeciwie...
Ruszamy zatem w eskorcie Antona i Dimy do mieszkania tego pierwszego.
Żaden z kierowców nie jest do końca trzeźwy…
Jedziemy powoli za motocyklami.
Nagle nasi MC-chopperowcy hamują przed pasami, żeby przepuścić staruszkę.
Tja, faktycznie, rządzą w tym mieście
A tu mała próbka ślůnskiej szkoły filmoweji w wykonaniu Krzycha:
Dojeżdżamy do najbardziej luksusowego bloku w mieście (i jedynego nowego), gdzie zaczyna się impreza właściwa
Na stół wjeżdża wszystko, co Anton ma. Urzekły nas pielmienie, czyli małe pierożki, tu akurat z mięsem, polane śmietaną…
Reszta wieczoru jakoś tak zatarła się w mojej pamięci. Na pewno:
- był męski konkurs pieśni polsko - rosyjskiej (przegraliśmy sromotnie…)
- były pytania historyczne, dlaczego jesteśmy tacy niewdzięczni i kazaliśmy wojskom radzieckim opuścić w 1991 nasz kraj...
- był bimber, whisky, wino, wódka i coś jeszcze…
- muzykę było słychać do 4 rano na całym osiedlu, ale nie przyszedł na skargę żaden sąsiad,
- okazało się, że rosyjscy motocyklowi twardziele słuchają Bee Geesów
- na koniec (pewnie na skutek mętnych naszych tłumaczeń o mniejszości niemieckiej w PL) pojawił się Jaegermeister.
I to nas zabiło