Zapomiałam wspomnieć o jednym zdarzeniu. Poprawiam się więc.
Siedzimy sobie pod skałką nad Morzem Barentsa (Morze Barentsa to dobre miejsce do chwalenia się - no bo kto o takim morzu słyszał? Brzmi co najmniej syberyjsko!) kafej uwarzony, wurszt skonsumowany, jest gut.
Fazi z Antonem idą szukać pogermańskiego złomu, a Patryk z Krzychem coś najwyraźniej kombinują.
Krzychu wziął ze sobą na rajzę jakieś pieroństwo zwane przez nich “achtungiem” służące podobno do odstraszania niedźwiedzi. A moim skromnym zdaniem służące głównie zabawie dużych chłopców.
No i chłopcy zechcieli właśnie tę zabawkę wypróbować. W Morzu Barentsa.
Jak nagle nie dupnie!!!! Fontanna na 5 metrów!!!
A jakieś 5 sekund później równie głośny wrzask Antona.
Jego wypowiedź nie bardzo naddaje się do zacytowania, no chyba, że używając samych kropek.
Więc Anton krzyczał mniej więcej tak:
“ …!!!!!! ….!!!!!! Idioci!!!! Przecież tu są porty wojenne!!!! Poligon morski!!!! Łodzie podwodne!!!!! ….!!!
Ups…
Mamy nadzieję, że krzysiowy achtung nie przebił zbyt wielu błon bębenkowych u panów wojskowych pracujących na nasłuchu…
No a to, że następny dzień rano zaczęły się w okolicy duże manewry to MUSIAŁ być zupełny przypadek...