Dla tych , co nie do końca wiedzą co się nam zepsuło:
fejdra i dymfer to po polsku sprężyna i amortyzator
Rano okazuje się, że rozbiliśmy się niedaleko jeziora, całkiem ładnego, więc po burżyjsku organizujemy sobie śniadanie na plaży
Woda - marzenie. No, może za wyjątkiem temperatury
A na łączce kwitnie takie ładne coś:
Posileni, wymyci w jeziorku, możemy ruszać na dalszy podbój świata

Na razie trzeba dojechać do Apatytów stukającą astrą
Fazi wykonuje na asfalcie piruety usiłując wymijać wszelkie nierówności, ale i tak na niewiele się to zdaje, odgłosy spod maski są takie, jakby astra stukami mówiła: “tu zostaję! nigdzie nie jadę! tu będę leżeć!”
Zatrzymujemy się przy pierwszym kompleksie garaży z pytaniem, czy ma ktoś swarkę. Jeden z właścicieli kieruje nas do dużego warsztatu samochodowego za rogiem.
Wjeżdżamy na podwórze warsztatu, wygląda bardzo nowocześnie i europejsko, mechanicy zaglądają pod maskę i rozmowa, gdyby tylko toczyła się po polsku, a nie śląsko-rosyjsku, wyglądałaby zapewne tak:
“Bo ja chciałbym tu przyspawać taki płaskownik i potrzebuję spawarkę pożyczyć”
“A po co ten płaskownik?”
“A żeby ten amortyzator trzymał”
“A nie prościej wymienić mocowanie na nowe?”
“A skąd ja je wezmę?”
“A był pan zapytać w sklepie?”
Tego to już nikt nie mógł się spodziewać.
W mieścinie średniej wielkości za kołem podbiegunowym, w sklepie motoryzacyjnym leży sobie spokojnie na półce mocowanie do amortyzatora opla astry sprzed 20 lat.
Globalizacja?
A tak w ogóle, to przecież tu wcale nie ma opli!
Fazi wychodzi z paczuszką ręku oraz dziwną miną na twarzy.
Jest niepocieszony.
Jak to tak, po prostu? Bez spawania? Bez kombinacji?
W dodatku mechnicy są nieprzejednani i nie pozwalają na samodzielny montaż (a dokładniej na pożyczenie narzędzi).
Fazi: “Ale nie mówcie nikomu, że ktoś nam naprawiał auto, dobraaaa?”