Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.12.2013, 22:17   #67
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

W nocy (no dobra, tak o ósmej rano…) budzi nas deszcz.
Mam brzydką, złośliwą, babską satysfakcję na marudzenie Fazika (“Jagna, po co ten namiot, daj spokój , na pewno nie będzie padać”), na szczęście go nie posłuchałam i namiot stoi. I mamy gdzie się schować.

Rano (czyli o 13 ) niektórzy kąpią się w Bałtyku:



Inni pajacują



Na koniec konieczne jest działanie zespołowe:



Nieśpiesznie przemierzamy Estonię, i w tym tempie to całkiem spory kraj

Jedziemy wzdłuż Bałtyku:



Który podziwiamy jednak z góry:



Czasem boczne drogi są naprawdę bardzo boczne:



Mamy przerwy nie tylko na warzenie kafeja, ale także zeżarcie arbuza:



To zdjęcie mogłoby być kwintesencją naszego wyjazdu, ale nie bardzo nadaje się do powszechnego upubliczniania...



więc niektórzy wolą na zdjęciu być solo:



W strugach deszczu docieramy do twierdzy Rakvere, gdzieś w połowie drogi między granicą rosyjską a Tallinem:



Gdzie stoi także ciekawy pomnik tura:



Gdzieś w centrum kraju zatrzymujemy się na obiad (jak zwykle koło 20…), ciężko się dogadać, estoński nie przypomina niczego poza fińskim, a fińskim też nie władamy niestety…

A obok stoi ciuchcia, więc syn maszynisty…



no ale ileż można przez tę Estonię jechać, więc w końcu jest granica:



Łotwę zwiedzamy po ciemku, aż lądujemy jak zwykle w jakiś krzakach. Dookoła łąki i chaszcze po pas, więc musimy rozbić się na polnej drodze.

Ognisko skromne, ale było



Zapasy piwa były wystarczające:



Kolejny dzień, kolejny kraj, Litwę po prostu przelecieliśmy, korek za Augustowem ominęliśmy polami i wpadliśmy na pomysł zwalenia się na głowę Mariowi pod Bełchatowem.

Po drodze spodobała nam się wieś gdzieś na zachód od Nowego Dworu Mazowieckiego:



Mario na nasz przyjazd przygotował się doskonale:



Ostatnia noc na karimacie



I obieramy kierunek na heimat…

29 czerwca, po dokładnie 16 dniach tej wariackiej podróży jesteśmy doma:



powitano nas tak jak trzeba, czy roladą z kluskami i modrą kapustą… Aaa - zouza pyszna też była!



U Agi i Krzycha zrobiliśmy małe afterparty:



ale zdecydowanie w stylu wschodnim (swoją drogą polecam pomysł ):



No i dobrnęliśmy do końca opowiastki.
Trochę to trwało.
Ale też opowiadać było o czym

To był niesamowicie luzacki, zwariowany wyjazd.
Pięcioro ludzi, z których niektórzy się znali jak łyse konie, a inni wcale.
I udało nam się przeżyć 16 dni bez najmniejszej sprzeczki!

Do tego było totalnie niskobudżetowo.
W zasadzie wydaliśmy pieniądze wyłącznie na paliwo (3 zł za litr!) i wizy.
No i coś tam czasem jedliśmy.
I poznaliśmy tylu fajnych ludzi!

Więc już po raz drugi pozwalam sobie zakończyć hasłem:
Wschód rulez!

Dziękuję za uwagę i do usłyszenia. Bo pewnie coś tam jeszcze kiedyś napiszę
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem