Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.03.2014, 17:09   #25
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Odcinek 7, czyli sól jest dobra do zupy, ale na drogę nie bardzo

Po noclegu w Hentiesbaai wsród niemieckich i południowoafrykańskich wędkarzy wracamy na C34, która na tym odcinku nosi nazwę "€œdroga solna"€, bo jej nawierzchnia to nie żwir, ale sól właśnie.

Pewnie kiedy jest sucho, powierzchnia soli jest twarda jak beton.
Niestety kiedy mży, robi się solna błotna ślizgawka.



Wzorem innych, częściej jedziemy więc obok drogi niż po niej...



Mamy do przejechania jakieś 150 km po takiej nawierzchni, cały czas siąpi, oceanu zbytnio nie widać, nudno jest...

Hilux po jakieś godzinie wygląda tak:



Prawie słychać, jak sól konsumuje metalowe elementy podwozia

Zajeżdżamy do kolejnego wraku, tym razem kuter rybacki z 1975. Niewiele z niego zostało:



Północna część Wybrzeża Szkieletów to niedawno otworzony park narodowy, który zaczyna się oryginalną bramą wjazdową:



Parku nie ba się ominąć, więc jest bezpłatny, trzeba tylko się wpisać na wjeździe i wyjechać przed zmrokiem.

Park Narodowy Skeleton Coast chroni to:



czyli krajobraz pustkowia. Zjazd z drogi jest gesetzlich verboten, więc to co jest na zdjęciu powyżej było zupełnie nielegalne
Na ulotce stało: "€œślady twoich kół będą widoczne jeszcze dziesiątki lat! nie niszcz krajobrazu!"€
No cóż, przepraszamy bardzo, ale Jagnie zachciało się w krzaczki, tzn. w tym wypadku chyba w skałki...

Odbijamy z wybrzeża na wschód, na C34. I od razu inna pogoda!



Przedział nawigacyjny:



Na środku C34 stoi sobie struś. Co tak stoi, zamiast zejść z drogi?
Bo przeprowadza przez drogę osiem strusiątek!



A pochód zamyka drogi struś:



Zjeżdżamy w boczne drogi (D612) i dojeżdżamy do miejsca z listy UNESCO: Twyfelfontein (w afrikanaans: niespodziewane źródło).
Z reguły oblegane przez turystów, teraz jesteśmy sami, dostajemy lokalną przewodniczkę i idziemy podziwiać naskalne malowidła Buszmenów, liczące sobie kilka tysięcy lat. Przestawiają one głównie zwierzęta:



poniżej lew z ludzką stopą na końcu ogona:



Przewodniczka, mówiąca do nas pięknym angielskim, z kolegami rozmawiała w lokalnym języku Khoekhoe, który jest znany z "€œmlasków"€. Mlaski są zapisywane m.in. jako "€œ!"€. Brzmi to bardzo ciekawie



Skacząc pomiędzy skałkami zauważamy to, przed czym ostrzegają przewodniki:



oraz inne mniej groźne:



Wracając z Twyfelfontein widzimy piękną kałużę (w porze suchej kałuża to raczej rzadkość) i postanawiamy "€œumyć"€ Hiluxa. A raczej zastąpić sól błotem:



Mycie, jak mycie, ale jaka frajda z kałuży



Kilka km na południe kolejna atrakcja geologiczna: Valley of Organ Pipes, czyli Dolina Organów.
Jest to wulkaniczna skała (dokładnie doleryt), która w czasie zastygania przybrała formę sześciobocznych słupów:





Potem troszkę źle odczytujemy mapę i dość na około jedziemy do kolejnej ciekawostki geologicznej.

Robimy sporą pętlę drogami bocznymi:



Niedawno musiało padać i gdzieniegdzie drogę popsuło.
Ale krajobraz za oknem piękny, więc nie żałujemy nadłożonych kilometrów

Niestety, kiedy dojeżdżamy do "€œSkamieniałego lasu"€, zastajemy zamkniętą już bramę.
No, nie, nie może być, nie po to przecież tyle drogi nadłożyliśmy!
Przechodzimy przez dziurę w płocie.
Na co wychodzi do nas przewodnik i mówi:
"€œooo, widzę, że jesteście bardzo zdesperowani, żeby zobaczyć skamieniały las!"€ i z uśmiechem otwiera nam bramę

To jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie można odkopać skamieniałe drewno. Substancja organiczna została całkowicie zastąpiona krzemionką, więc jest to bardzo twarda skała. Ale ciągle o wyglądzie drewna:





W dodatku ma ponad 100 mln lat...

a w środku po oszlifowaniu może wyglądać to tak:



Chce mi się śmiać, bo pamiętam, ile kosztowały w Arizonie takie malutkie kawałeczki tego "€œdrewienka".
A tutaj walało się to wszędzie. Krawężniki - drewno, żwir na ścieżce - drewno...

Jesteśmy z powrotem w okolicy Twyfelfontein, zrobiło się już ciemno, więc nie mamy wyjścia, pierwszy kemping nasz.

Padło na Movani Mountain Camp, prowadzony przez lokalną społeczność (sporo tego było w Namibii i chyba powinno się właśnie taką działalność popierać).

Kempingi "€œgminne"€ (czyli prowadzone przez lokalnych) łatwo odróżnić od tych prywatnych (gdzie właściciel z reguły jest biały) po łazienkach/toaletach. Zdecydowanie czyściej jest na tych drugich

Wieczór na kempingu jak zwykle: jagnięcina z grilla, czerwone wytrawne...

cdn...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą

Ostatnio edytowane przez jagna : 29.03.2016 o 15:35
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem