Wątek miał być o endurzeniu, a zszedł na LP.
Wiadomym jest, że ustawa o lasach poza drogami publicznymi tego zabrania. I trudno tu winić leśników, że realizują zapisy ustawy. Ale czy my jako motocykliści zrobiliśmy cokolwiek by było inaczej? Każdy przepis można zmienić. Jest to kwestia przyjęcia argumentacji i lobbingu. Wiadomo, że zjawisko będzie narastać. Do wyboru jest przyjęcie tego do akceptacji i próba sterowania przez skanalizowanie na pewnych obszarach/trasach lub zakaz i godzenie się, że prawo nie działa. Przecież są związki motorowe, kluby, stowarzyszenia, przemysł motoryzacyjny, turystyczny, .. Jest to chyba istotna grupa nacisku?
Osobiście jako przyrodnik jestem przeciwko generalnemu endurzeniu w lesie ale wiem, że na każdym terenie można wskazać fragmenty środowiska o walorach mniej cennych przyrodniczo. Kto miałby to utrzymywać? Gmina, LP? Może wspólna inicjatywa? Wiem na pewno jednak, że inicjatorem tych działań powinni być motocykliści!
Na wymarzonej Rumunii czu Ukrainie endurzy się po prostu, bo nie ma prawo lub olewa się jego egzekwowanie (nie wiem). Mnie bardziej przekonuje Hiszpania, gdzie można w Pirenejach pojeździć oznakowanymi traskami enduro (tablice w terenie oraz tracki w necie) zupełnie legalnie. Gdzie właściciele infrastuktury turystycznej jak też władze cieszą się z naszej obecności.
Nikt nam nic nie poda na tacy. Ale zwykle łatwiej jest narzekać. Kiedyś trafiła nam się możliwość wydzierżawienia (prawie darmo) starego wyrobiska po żwirowni. Były plany fantastyczne. Tutaj tor motocrossowy, tam próbka enduro, dalej tor do superenduro. Ale zaraz zrodziły się wątpliwości. Kto będzie równał tor? A jak się ubezpieczyć? A co z innymi co będą endurzyć w okolicy po lesie, a cała zła opinia będzie przyklejana do nas?
To już niech lepiej będzie jak było. Latem pojedziemy do Rumunii.
|