Długie godziny za kierownicą spowodowały, ze czasem robimy sobie drobne żarty. Po glebie Sebastiana zaczynam go wkręcać:
Sebastian? A pamiętasz moją glebę w Mongolii? A pamiętasz jak kuchenka się wtedy pogięła i prostowaliście ją z Piotrem?
A zobacz. Miałem ją teraz na suchym dnie Jeziora Aralskiego. I co

? Poważna gleba.
Widzisz , ty ją dzisiaj wiozłeś i co

? Gleba
Nie sądzisz że to dziwne, że tylko ten ma glebę kto wiezie kuchenkę


Nie rób jaj!!! Słyszę w odpowiedzi. Sam w to nie wierzysz.
Jednak wkręcam Sebastiana nadal i pytam:
To pomyśl dlaczego Adam jedzie bez gleby? Proste bo nie wiezie kuchenki.
Ta kuchenka to FATUM.
Śmiejemy się niby ale czuję,że wkręt zaczyna kiełkować.
Sebastian nader chętnie oddaje mi kuchenkę następnego dnia cobym ja ją wiózł.
Póżniej już na innym etapie podróży Seba znowu mając przypiętą do Afyki kuchenkę nawracał na kawałku pola przy polnej drodze, kiedy szukaliśmy miejsca na nocleg. Przednie koło wpadło w dziurę w trawie , zabrakło podparcia dla nogi, bo kolejna dziura zaczaiła się złośliwie pod nogą. Skutek położony motocykl.
Znowu podjudzam Sebastiana;
Widzisz? A nie mówiłem Fatum Kuchenki.
Wieczorem przy piwku zapada decyzja:
Nikt w to nie wierzy, ale kuchenkę wyrzucamy jak tylko miniemy najtrudniejszy okres wyprawy. Nie prowokujemy losu. Po cą ją wieżć przez Rosję i Ukrainę?
Ostatecznie jednak przywiozłem ją do domu.
Gdyby ktoś chciał sprawdzić i udowodnić że fatum nie istnieje jestem w stanie ją pożyczyć.