Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14.04.2014, 19:47   #47
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Odcinek 11, czyli od odrobiny luksusu jeszcze nikt nie umarł

Das Esel. Tego niemieckiego słówka nie zapomnę nigdy.
Odmienianego przez wszystkie cztery niemieckie przypadki oraz po przetłumaczeniu przez siedem polskich.

- Jagna, zapłaciłaś już Germańcowi za ten kemping?
- Jeszcze nie…
- Bo ja myślę, że to on powinien nam zapłacić, że tu śpimy…
- Przecież nie śpimy, tylko słuchamy jak się osły pie…, znaczy kopulują ...

Zagroda z kilkoma osłami była tu za płotem kempingu. I mniej więcej od połowy noc na przemian wysłuchiwaliśmy odgłosów biegania, ryczenia oraz przedłużania oślego gatunku. A z nami para Szwajcarów rozbitych obok.
Rano Szwajcarka z podkrążonymi oczami stwierdza: “Takiej nocy to jeszcze w Namibii nie przeżyłam”.

Rano właściciel stwierdza: “ojej, no może faktycznie troszkę było je słychać“

Pytamy się go, jak wygląda podrzędna dość droga, którą chcemy jechać dalej, bo w przewodniku ostrzegają, że po opadach bywa trudno przejezdna, a padało.

Niemiec oburzony stwierdza: “To nie jest żadna Botswana czy inna Afyka, tu jest kolonia niemiecka ,tu się OD RAZU drogi naprawia.”

Hm. Bez komentarza…

Jesteśmy uparci i nie słuchamy niedobrego Niemca, tylko wybieramy nieco główniejszą drogę. Czyli kategorii C zamiast D

Krajobraz jest zupełnie inny, niż przez ostatnie 2 tygodnie. Płasko, zielono, rolniczo, dużo domów, ludzi, zwierząt.
Nie ma wielkich farm, są skromne domy, a bydło lata luzem.
I coś co jest cudowne - każdy mijany człowiek jest wesoły, uśmiechnięty i macha do nas



Niektóre odcinki są dość dziurawe po deszczu, sporo jest też kolein.
Coś różnie to bywa z naprawianiem dróg w tej “kolonii niemieckiej”

Jak już wjechaliśmy na porządny kawałek, to zaczęliśmy lawirować między śpiącymi krowami, opalającymi się kozami oraz produktami ich przemiany materii.

Nazwaliśmy to “gówniana droga”



Całe podwozie, nadkola oraz progi Hiluxa po kilku kilometrach pokryte były szczelnie śmierdzącą warstwą…

Fajna nazwa miejscowości



W końcu zjeżdżamy z C47 na D2512, którą polecał Niemiec.
Zdecydowanie mieliśmy rację.
Owszem, są odcinki już wyrównane po ulewie:



Ale były to tylko miłe i krótkie przerwy

Dojeżdżamy do dzisiejszego celu: Gór Waterberg, które zupełnie nie pasują do otaczającej je równiny:



Skusił nas opis w przewodniku i mamy ochotę (no przynajmniej w ⅔) rozprostować w końcu nogi.

Zajeżdżamy do pustego zupełnie centrum informacyjnego parku, pytamy o ścieżki trekkingowe i czy można o tej porze roku (czyli przy +38 stopniach) chodzić po górach i nie przypłacić tego odwodnieniem czy zawałem.

Pani poleca dwie kilkugodzinne ścieżki, płacimy za wstęp do parku i kemping.
Andrzej ma tylko jedno pytanie: czy jest obiecany w przewodniku basen?

Ośrodek jest wręcz luksusowy, wszędzie trawniczki, przycięte równiutko żywopłoty, a sam basen…
Andrzej wpakowuje się na leżak i stwierdza:
“to wy sobie idźcie w te góry. I nie musicie się za bardzo śpieszyć z powrotem”

Wszyscy są zatem szczęśliwi

Ubieramy więc wysokie buty (węże!), bierzemy wodę i suniemy do góry.
Ostro do góry.
Gdzieś po pięciu minutach spaceru w pełnym słońcu mam spore wątpliwości, czy trekking w tej temperaturze jest mądry.

Ale na szczęście szlak pięknie oznaczony rysunkiem białej stopy skręca w bok, między drzewa, czyli w cień.

A w cieniu jest całkiem znośnie



Choć twarzyczki nabrały rumieńców:



Ścieżka biegnie głównie po blokach skalnych i bardzo się cieszę, że mam coś stabilniejszego na nogach niż sandały



Po jakiejś godzinie marszu jesteśmy u podnóża szczytu:



Na tej czerwonej piaskowcowej ścianie skrobiemy pamiątkowy napis, podziwiamy panoramę i zaczynamy schodzić w dół

Andrzej smaży się na słońcu oraz tapla w basenie jak z folderu i ani trochę nie ma dość. Co zrobić, musimy dołączyć





Oj, tego było nam trzeba.
Podróżowanie podróżowaniem, droga, namiot i tak dalej , ale czasem fajnie jest poleniuchować na leżaczku

Nigdzie się nam nie śpieszy, spędzamy na basenie resztę popołudnia, na całym ośrodku oprócz nas i małp buszujących po drzewach nie ma żywej duszy.

I żeby już tak całkiem burżujsko zakończyć ten dzień, wieczór spędzamy w restauracji jedząc steka z jakiejś antylopy i popijając zimnym Windhoek Lager

cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem