Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03.05.2014, 16:32   #53
Robert B


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Robert B jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 32 min 46 s
Domyślnie

K I R G I S T A N
Jechaliśmy fajną szutrową drogą, która dość szybko przeszła w wąski asfalt.
Celem było ominęcie pasma gór i dotarcie do wschodniego krańca pięknego jeziora długiego na 180km i którego tafla znajdowała się na wysokości blisko 2000m.n.p.m.
Spory kawałek jechaliśmy wzdłuż granicy z Chinami wzdłuż płotu odgradzającego dwudziesto kilomertowy pas ścisłej strefy nadgranicznej.
Jedziemy ostrożnie tym bardziej, że w tym kraju nie ma i nie obowięzują ubezpieczenia OC ani zielona karta.
Plusem dla nas był za to brak wiz, co przedłożyło się na zmniejszenie kosztów wyjazdu.
Jezioro przywitało nas piękną błękitnawą taflą wody. Rozpoczęliśmy objeżdzanie go od południa. W międzyczasie skręcamy w lewo i odbijamy w góry.
Zwiedzamy piękne miejsca. widoki zapierają dech w piersi. Robimy zdjęcia z orłami, dalej pijemy kumys i rozkoszujemy się chwilą. Droga szutrowa, którą jedziemy
przeskakuje mostkami z bali co rusz na drugą stronę rzeki wzdłuż której jedziemy. Jest ona niesamowicie rwąca. Woda aż się gotuje.
Dojeżdzamy do parkingu z oznaczeniem,że jest jaskinia. Pan z chłopcem sprzedaje nam bilet. Idziemy z Sebastianem, zaś Adam pilnuje dobytku.
Do jaskini wchodzi się po dorobionych schodach. Wewnątrz okazuje się że jest to testowa sztolnia,która kończy się po 25m.pionową ścianą.
Wracamy do Adama i skutecznie zniechęcamy go do zwiedzenia tego cudu natury.Jedziemy dalej wzdłuż strumienia i znajdujemy wiele wspaniałych miejsc
stanowiących kwintesencję naszej podruży.
Wracamy tą samą drogą i kontynuujemy objeżdzanie jeziora.
Wieczorem nagroda: Wcześnniejszy nocjeg na plaży. Dojeżdzamy w grząskim piachu nad sam brzeg. Chłodzimy piwko w wodzie. Sami kompiemy się i myjemy.
Jezioro przywodzi mi na myśl Chorwację. Lazurowa woda dobra widoczność pod wodą. Po kompieli pijemy piwo i obkładamy kamieniami namioty.Silna burza
przechodzi bokiem. Znów się nam udało.
Z rana mamy nieco trudności z wyjazdem z plaży. Pocimy się. Wysiłki są jednak zwieńczone sukcesem i kontynuujemy drogę wzdłuż jeziora.
Potrzeba zatankowania zmusza nas do nadłożenia drogi i zajechania do pobliskiego miasta. Tankujemy motocykle. Mamy już odjeżdzać.
Włączam zapłon i.............. i nic. Kurde moje varadero się zepsuło
Rozjuczam motocykl, demonduje siedzenie i szybka diagnoza: odkręciła się klema do akumulatora. UFFF...
Ruszamy w kierunku południowym pozostawiając jezioro za sobą. Celem staje się inne, mniejsze, ale położone na wysokości 4000 m.n.p.m.
Jest ono niemalże po drodze do przejścia granicznego z Tadrzykistanem. Trzeba się tyklo wspiąć 2 km w pionie po szutrówce biegnącej po pułce w zboczu góry.
Tuż przed skrętem z asfaltu na rzeczoną droge stajemy na przydrożnym parkingu. Jemy pyszną rybkę oraz jakieś placki .
Teraz już pędzimy piękną drogą w stronę jeziora widoki........ Bajka. Aby móc wjechać na płaskowyż, gdzie leży jezioro należało pokonać przewyższenie ok 4300m.n.p.m.
a następnie zjechać w dół. Na drodze znzjdują się kamienie. Jeden taki wpada mi pod koło odrzucając je w bok. Prędkość 10km/h. Właśnie omijałem wypłukaną przez wodę
rynnę w drodze. Skutek? Kładę motocykl. Sebastian pomaga mi go podnieść. Niestey inny kamień odkruszył lewy podnóżek kierowcy. Szybka decyzja
i przekładam tylny podnóżek pasażera w miejsce przedniego. Jest krzywo ale ma jedną zaletę- po prostu jest. Od tego momentu skończyła się moja jazda na stojąco.
Chwilę póżniej spotykamy samotnego Czecha na BMW 1200GS zjeżdzającego z górki. Chwila rozmowy i lecimy dalej.
Na szczycie widok przepiękny. NIczym w starym wulkanie pośrodku leżało piękne wielkie jezioro a dookoła rosła króciutka wysokogórska trawa porastająca wielką równinę.
Zewsząd okalały to ośnieżone góry. Nie było nawet widać którędy przyjechaliśmy. Było to miejsce letniego wypasu zwierząt.
Zjazd w dół jest jakby przyjemniejszy dla mnie. Chodzi mi tylko pd głowie myśl. Gdybym jechał terenówką zamiast patrzeć pod koło motocykla miałbym więcej
swobody w oglądaniu widoków. POwoli kierujemy się w stronę granicy z Tadrzykistanem oraz szczytu Lenina(7300m.n.p.m.), który znajduje się tuż za przejściem granicznym.
Sebastian namawia nas aby w miarę możliwości sprubować dojechać do bazy wyprawowej na wysokości5500m.n.p.m. skąd wychodzili już pieszo alpiniści.
Życie nieco zweryfikowało nasz plan.
Robert B jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem