Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31.05.2014, 00:10   #92
Cynciu
 
Cynciu's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 13 min 29 s
Domyślnie

Wykorzystam fakt, że nikt nie czyta i napiszę kolejny odcinek.
No dobra robimy drina i jadymy dalej.

Wstajemy jak zwykle z samego rana i ruszamy pichotką zobaczyć w dzień to co wczoraj rozpoznawaliśmy po ćmoku. Jedni idą szukać małp inni prześledzić wczorajszą nocną trasę. Na szczęście turyści jeszcze śpią i dość swobodnie można rozkoszować się widokami. W dzień wodospad wygląda równie okazale. Małpki z kolei są jeszcze chyba rozespane i nie dokazują za nadto.





















Po spacerku dosiadamy swoje rumaki i ruszamy dziś wszyscy razem. Jedna zwarta grupa obiera kierunek na Marakesz. Jedną z dawnych stolic Maroka. Zwykła dolotówka więc fotek za dużo nie będzie. Po wcześniejszych widokach, teraz nawet szkoda wyciągać aparatu. Droga mija szybko i wczesnym popołudniem wbijamy na uroczy camping na przedmieściach Marakeszu.















Dość sprawnie pakujemy się w domkonamioty i na lekko, bardzo lekko bo w sandałach, prosimy o zawołanie marokańskiej taryfy. Dziś odpoczywamy od gór. Będziemy zdobywać miasto.
Po chwili podjeżdżają pod bramę prawdziwe marokańskie taksówki. Dwa zdezelowane i wiekowe Marcedesy. Jako, że jest gorąco a my nie musimy prowadzić, zabieramy ze sobą coś energetycznego do picia. Jazda taaakimi taryfami to czysta przyjemność. W samochodzie co prawda nie ma klimatyzacji ale kierowca buduje odpowiedni klimat swoim stylem jazdy. Podjeżdżamy niemal w samo centrum miasta. I ruszamy na główny plac targwy gdzie ustalamy punkt zbiorczy i rozchodzimy się po suku i uliczkach medyny.
Na głównym placu mrowie ludzi, handlarzy, zaklinaczy węży, naciągaczy itp. Nauczony wcześniejszymi przeżyciami aparat mam przyczajony. Przechodząc nieopodal zaklinaczy (męczycieli) węży, dyskretnie się rozglądam, tajniakiem wyciągam z pod pachy aparat pstryk, pstryk i już chcę ruszać dalej, gdy nagle na moje ramię spada czyjaś ciężka łapa.
- ten dircham.
- Spadaj,
- Zrobił foto, ten dircham.
Parę minut i wykpiłem się. Teraz będę jeszcze bardziej uważał.
Zanurzamy się w jedną z uliczek a ja słyszę, że mój brzuch coś do mnie mówi. Mówił: Stary wrzuć coś do środka bo mi skóra wisi. Sprzedawców żarła jest dookoła sporo ale co wybrać. Mój wzrok pada na stojącego pod ścianą sprzedawcę czegoś co kupują miejscowi handlarze. Jest tuła ala Pita do której wnętrza gość cosik pakuje. Podchodzimy. To cosik, kolorem i konsystencją przypomina gluty z nosa w zaawansowanej alergii. No może inaczej, lekko rozpuszczony salceson o konsystencji kisielu. O, to jest ciekawe i wystarczająco inne aby spróbować. Bierzemy po porcji. Całość zdecydowanie lepiej smakuje niż wygląda, jest syte i co najważniejsze, jest tanie. Po chwili brzuszek jest zadowolony. Można iść dalej pochłaniając Marakesz nozdrzami, uszami i oczami. Zmysł dotykowy odpuszczam gdyż podobno za to kiedyś obcinali coś.

Magiczna taryfa






Buła z glutami


Suk




Fota zrobiona z biodra z myślą o przyjacielu Elwoodzie


Na placu w każdym kącie coś się działo


Najważniejsza jest miłość :wink:


To się nazywa recycling. Z tych opon powstawały na miejscu donice, torebki, klapki i czort wie co jeszcze.


W tym sklepie szukają dziwnych instrumentów muzycy z całego świata. Nasz Niski też cos dla siebie wynalazł.


Czapeczkowa rewia mody




Pokazywałem Wam wcześniej fotki wytatuowanej henną Marokanki. Taki tatuaż wymarzyła sobie moja pani. Gdy tylko wypowiedziała swoje życzenie, pojawiła się przed nami, niczym dżin z lampy ciemnoskóra Marokanka. W jednym ręku trzymała strzkawkę z henną w drugiej katalog z wzorami.
- Ile ?
Ale ja durny, nic się nie uczę. A gdzie wstępna konwersacja?
- Nic, Popatrz na zdjęcia, za darmo. Zresztą ja tylko pokażę.
Zanim nabrałem powietrza aby odpowiedzieć, lewy grzbiet dłoni mojej Pani był pokryty wzorami. Tempo pracy miłej pani powaliło by nawet łapacza komarów.
- Stop kurna, my nie chcemy!
Uśmiech na twarzy mojej pani zdradzał, że kłamie jak z nut. Ona to wiedziała.
- No problem mister. 300 dircham.
Co?
- 300 Dircham, no co już pomalowane. Ale za to gratis będzie druga ręka.
- 50.
- Nie, nie, henna droga, ale może być 250.
- 80?
Moja pani pani zatrzepotała do mnie rzęsami a rezolutna Marokanka w mig to zarejestrowała. Czy one są wspólniczkami ? Uwzięły się na moją kasę czy jak?
- 100. Więcej nie mam.
- 200. Będzie druga ręka i wewnętrzna część dłoni.
Tu włączył mi się kalkulator. Jak Ala będzie miała upaprane obie ręce i to po obydwu stronach, to będzie koniec zakupów. Nic już dziś nie pomaca, nie dotknie, nie wypije, nie zapali. Nic nie kupi! To się opłaca! I jeszcze będzie szczęśliwa! Kurde, warto.
Ok, 200.
Targ dobity. Choć drogo, to tanio. Trzeba myśleć kompleksowo.
Wręczam Pani kasę a ona pokazuje pustą strzykawkę i mówi, że idzie ją napełnić, mamy czekać.
Szast, prast, jak się pojawiła, tak zniknęła. Kurna, panie, to był moment. Zniknęła z kasą i tyle ją widział. Rozglądam się nieśmiało, potem śmielej a jej nie ma. Mija jedna chwila, druga, trzecia, jest. Jak zniknęła, tak się znów pojawiła. Rogal na twarz i zaczęła swój malunek na drugiej ręce.
- Mogę zrobić fotkę? ( w końcu zapłaciłem)
- Moment. I w mgnieniu oka zakryła twarz woalką. Teraz można.







Na razie wystarczy. Czas na relaks :grin:
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem