Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31.05.2014, 13:28   #14
spider2you
 
spider2you's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Krasne koło Rzeszowa
Posty: 883
Motocykl: RD04
Przebieg: 99 999
spider2you jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 23 godz 33 min 29 s
Domyślnie

C.D.

Jadę do Bohatyrowiczów, aby poszukać "paliwa".
Wjeżdżam do wioski, pukam do drzwi domów. Witają mnie zamknięte na kłódki domostwa i ujadające psy.
Gdzie Ci ludzie
Nagle zza rogu wychodzi Pani w chustce i pyta po rosyjsku "W czym pomóc?".
Znam tą twarz!!! To oczywiście Pani Danusia, którą 2 lata temu spotkał ATomek.
Przechodzimy na polski i zaprasza mnie do swojego domu na pogawędkę.



Opowiada o życiu w tej opuszczonej wsi, o tym, że sklep na kołach przyjeżdża tylko 2 razy na tydzień, o tym, że zostali tutaj tylko we dwoje z dziadkiem, a reszta domów jest wykorzystywana tylko na letnisko, o wizycie polskiego księdza biskupa i o tym, że odprawił jej mszę po polsku w jej ogródku.
Ma łzy w oczach, jak pokazuje święte obrazki i różaniec poświęcony przez Ojca Świętego Jana Pawła II.
To dla niej prawdziwe skarby.

Wtem z drugiej izby wychodzi dziadek - ma 82 lata i jest w prostej lini potomkiem Bohatyrowiczów.



Mieszka tutaj od 1958 roku, nieprzerwanie.

Rozmawiamy o Polsce, o Białorusi i o wszystkim.
Czas upłynął tak szybko, że nawet się nie obejrzałem (podobno nie było mnie 2 godziny - tak mówią chłopaki), tak ciekawie słucha się tych ludzi.
Daje im drobiazgi z Polski (herbatę owocową i polską kiełbasę), choć to nie wiem, to są zachwyceni. Dla nich to coś z Polski, smaki, które chcą poznać.

Żegnam się serdecznie i mimo, że już staciłem nadzieję na "zakupy", to pytam Pani Danusi, czy nie wie, gdzie tutaj można zakupić buteleczkę lub dwie bimberku. Ona się uśmiecha i mówi, że na takiej wsi muszą sobie radzić sami, więc ma buteleczkę na sprzedaż.
BINGO!!!!! JEST!!!! DAŁEM RADĘ!!!!

Kupuję 3 nieznanego pochodzenia napitki i szczęśliwy ze znaleziska wracam do chłopaków. Ich miny, jak wyciągam butelki - BEZCENNE!!!





Konsumpcja przeciąga się do później nocy, choć nawet nie chcę sobie prypominać co poliśmy, na pewno jedna była kmnikowa (ta po lewej).





Rano natomiast jest o wiele, wiele gorzej.
Jest po prostu ŹLE!!!
Mrówki tupią niemiłosiernie, susza jak na pustyni i wszystko wiruje - UMIERAM!!!! RATUNKU!!!

Jak teraz wspominam jak się rano czułem, to chyba znowu mam kaca

Podejmuję decyzję, że w taki stanie nie ma mowy o jakiejkolwiek jeździe.
Moje zwłoki zostają w namiocie, a chłopaki ruszają do Lidy i Iwie.
Mamy się spotkać na trasie.

Deszcz zaczyna padać, ja umieram, a oni w drodze - masakra.
Zwlekam się ok. południa, prawie wypijam cały Niemen, deszcz przestaje siąpić, więc pakuję graty na moto. Jest dużo lepiej ze mną, więc decyduje się wyjechać. Dostaję sms od Tomka, że jedzą obiad w Ivie, a mi się kiszki odwracają na lewą stronę.
Dobra, woda spakowana, więc przeżyję.
Podchodzę do moto, przekręcam kluczyk i ....... cisza!!!!
Afri nie odpala.
Qurwa mać!
Jestem sam w czarnej dupie, 20 km od cywilizacji, z nie działającym moto.
W tej chwili kac, to najmniejszy problem.
Trzeźwieje w 2 minuty, rozdzieram Królową z sakw i zastanawiam się co zrobić. Mechanik ze mnie jak z koziej dupy trąba.
Wiem! Telefon do przyjaciela!
Oddzwania BLOB, każe sprawdzić bezpiecznik i inne pierdoły.
Czy ja kurcze mam zapasowy bezpiecznik? Jest.
Wymieniam i Afryczka ożywa.
Niech Wszechmogącemu i BLOB-owi będą dzięki
Godzina w plecy, ale jestem uratowany, bo już myślałem, że moja wyprawa skończy się już 2 dnia, ale byłby wstyd przed kolegami

Tomek pisze, że reszta siedzi w Iwie i konsumuje smaczny obiadek - sadyści

Dobra, wracam na drogę, zimno jak w psiarni, ale jadę - na czuja, bo mapy miał Tomek, a moja nawigacja (Sygnic) widzi tylko 2 główne drogi na Białorusi.

Byle do cywilizacji (dobrze, że mam paliwo w baku), co jak się okazuje później, nie każdemu się przydaża , dojeżdżam do Szczucina na jakiś Lukoil i kupuję najlepszą mapę jaka była i okazuje się, że mam do nich 100 km.
Nie jest źle, ale.....chłopaki piszą, że ruszają w stronę jeziora Narocz czyli kolejne 150 km dochodzi.
No to kiszka myślę sobie i kombinuję co by tu wymyślić.
Ich już nie dogonię, zimno, jakieś 6 stopni, zanosi się znowu na deszcz, ogólnie nie ciekawie.

Wtem sms, że oni dalej w Iwie, bo mają problemy w z paliwem.
Niech Łukaszenko żyje w zdrowiu Na stacji, do której dotarli (jakieś 30 km od Iwie) zabrakło prądu - jest sprawiedliwość na tym świecie Choć pewno chlopaki mają inne zdanie na ten temat.
Szybki sms i grzeję drogą M6 w ich kierunku. Mam tylko 100 km.
Dojeżdżam do krzyżówki Iwie-Nowogródek i zatrzymuję się na jakimś parkingu, aby napisać do nich sms-a gdzie są.
Odpalam fajkę i...oczom nie wierzę. Widzę 4 motocylke jadące w moją stronę.
To nie oni, nie możliwe?! Przecież są w Iwie, a nawet dalej!
Przecieram jeszcze raz oczy ze zdumienia, bo chyba mam "rfatamruganą" i przez ustępującego kaca straciłem wzrok lub przynajmniej ostrość widzenia.
Jednak nie, to oni.
Jestem uratowany - normalnie czuję się jak rozbitek na bezludnej wyspie, do którego podpływa tratwa ratunkowa.

Okazuje się, że chłopaki po przygodach z paliwem w Iwie i moich sms-ach podjęli decyzję, że nie ma sensu jechać nad Narocz, bo już wieczór się zbliża i jadą do Nowogródka, do którego i ja mam blisko ze Szczucina. Podobno wysłali nawet sms-a do mnie

Dobra, zasłużyliśmy wszyscy na spanie pod dachem, ja ze względu na kaca, a oni dlatego, że zmokli i zmarzli na kość oraz w nagrodę za przygody z paliwem.
Grzejemy do Nowogródka, znajdujemy coś co przypomina hotel, Boguś negocjuje cenę na nocleg (60 zł na nasze od osoby - ma być z prysznicem i parkingiem strzeżonym) i parkujemy w centrum miasta.
Pokoje jakie zastaliśmy są takie, ale dla nas w tej chwili najważniejsze jest ciepło i gorąca woda.













Kolacjo-obiad w barze na dole opiera się o piwo i pizzę - chyba najbezpieczniej będzie wybrać taki zestaw, więc wieczór upływa na mojej kac-opowieści-zepsute moto-zimno-Iwie, a chłopaki opowiadają o przygodzie z paliwem.







Moją historię opisałem powyżej, a ich wyglądała w skrócie tak.

Wyjechali z Bohatyrowiczów zostawiając moje zwłoki. Zaczyna lać i jes zimno.
Jadą w okolice Lidy szukając domu rodzinnego LRTomaszka, potem Iwie, obiadek, kilka fotek i wyjazd w stronę Naroczy. Jakieś 30 km za Iwie, Bogusiowe w TDM-mie kończy się paliwo. O jest stacja - uratowani
Nie do końca, bo na stacji nie ma prądu, nie wiadomo kiedy będzie, a następna stacja w stronę Naroczy, za jakieś 60 km. Chłopaki biorą butelkę po mineralnej i wracają do Iwie zatankować swoje motury i podrzucić Bogusiowi coś do baku. Wracają, Boguś zalewa co jest i znowu wraca do Iwie zalać się do pełna. Wraca do nich, a międzyczasie dostają ode mnie sms, gdzie jestem i że jadę w ich strone, godzina późna, więc jadą mi na spotkanie.
Po raz 4 wjeżdżają do Iwie, śmiejąc się, że lokersi uznają ich za swoich, bo tak często tutaj zaglądają.

Dalej, to już droga do Nowogródka i hotel.

Kilka zdjęć od Tomka - liczę na jego opis, co to za miejsca, bo ja chyba tam nie byłem Ale dlaczego

























Trochę szutrów.



__________________
Chory na off-road - Discovery I
Africa Twin RD04

Ostatnio edytowane przez spider2you : 03.06.2014 o 14:42
spider2you jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem