To będzie dziwna historia. Wszyscy już chyba wiedzą jak się skończyła, nikt nie wie jak się zaczęła i jak było w trakcie. Opowieść będę snuł ze swojej perspektywy, mam nadzieję reszta Gangu Dzikich Wieprzy wesprze mnie swoim punktem widzenia czy też swoimi spostrzeżeniami.
Nie będę dyskredytował ani Rumunii, ani Borsy, ani Maramureszu z uwagi na smutny finał tej opowieści. Poznaliśmy tam naprawdę ciekawych ludzi, bardzo przyjaznych - szczególnie pod wrażeniem byliśmy z Mateuszem tego jak podeszli do tego wszystkiego mieszkańcy czy Policja i to Policja przez duże P. Nie wiem czy ich podejście i zaangażowanie było szczerze czy na pokaz. Ale wierzę że szczere bo jakoś tak też trochę wierzę że za kilka dni Kris zadzwoni że "Mikhal, your bajk is fałnd". A "element" jest niestety wszędzie i równie wszędzie mogło się to przytrafić. Ale widać tak musiało być.
Ogólnie rzecz ujmując, Maramuresz zabija ćwieka, nie pozwala przestać o sobie myśleć, daje mega dużo pozytywnych wrażeń i uczy tego jak wiele zależy od drugiego, bardzo często obcego, człowieka.
Szczególne podziękowania dla Magrafb, Krystiana i Waldka - za ściągnięcie mnie do kraju oraz dla Marka za nieocenioną pomoc. Takich ludzi teraz to ze świecą szukać. A Marek, jego dołączenie do nas w ostatniej możliwej chwili i dziwne losy jego Afryki, Lawety i Opla Frontery są trochę wspólnym mianownikiem całej tej opowieści.
Taki trochę dziwny anioł mieszka w tym Leżajsku

Tymczasem diabeł zdecydowanie zadomowił się w Borsie.