Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.06.2014, 20:10   #97
fantom3


Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Krakow
Posty: 23
Motocykl: Tiger 800 xc
fantom3 jest na dystyngowanej drodze
Online: 21 godz 36 min 9 s
Domyślnie

Tom moze teraz ja troche pociągnę ze swojej perspektywy. Kolejny dzien, ranek szybkie sniadanie, bambetle zostają a my na Farkau pełnia szczęścia. Najpierw asfaltem czyli nudy na pudy lecz w końcu z wioski uderzamy w off. Prowadzi Śluza - tracki ma wiec spoko. Moze inaczej - spoko by było gdybyśmy sie ich trzymali ale gdzie tam za łatwo byc nie moze.. Skręt w lewo w podjazd a raczej gore kamieni - Hmm ściskając zwieracze myśle bedzie wesoło skoro juz trojka mieli w miejscu
Pytamy Śluze tedy a ten " nie no track prowadzi obok ale chciałem troche urozmaicić" urozmaicenia wygladaly tak ze zbaczaliśmy z tracku jechali kilkadziesiąt metrów gdzie co rusz to ktoś kładł motor i po pewnym czasie była zawrotna. Dodać tutaj należy że dzien ten ochrzcić mozna dniem paciaków Śluzy. Normalnie przejechawszy długie podjazdy kamieniste stoimy sobie na łące jaranie, picie - mamy ruszać a tu paciak - kto? - Śluza. Wstajemy pomagamy. Jedziemy dalej znowu bęc kto tym razem... ? No jak to kto przecież to jego dzien
A propos podjazdów kamieniatych - wymiękłem jak po pokonaniu zajebistego podjazdu juz na końcówce mocy zobaczyłem Wojtka jadącego sobie na siedząco na pełnym luzie - mozna powiedzieć góral pełną gębą - góry ma we krwi.. Nieraz co prawda zamiesza angielskim...
Wystyrmawszy sie powyżej lini lasu zaczęła sie wspaniała jazda, wąskie dróżki, owce, poloniny przed nami i gory, coraz wyższe gory. Gdzies tam z tyłu głowy kołatała jedynie myśl kuźwa przecież trzeba bedzie tez tędy wrócić a to juz na bajkę nie zakrawa. Ale co tam póki do góry frajda na całego.
Wyjeżdżamy za niewielkie wzgórze a za nim piękny, dluuuugi, prostu jak strzała podjazd - trochę ziemi z gliną, wydaje sie przejezdy i problemu nie sprawi.. Hmmm.. Sprawił... Położyliśmy wie w większości nie licząc Wojtka i Krzycha. Jadąc w połowie czując uśluzgi myśle łąką będzie łatwiej- trawersując. Więc targam po skosie widząc kątem oka z gory schodzacego Wojtka cos usilnie machajacego rękoma. Co on tam macha, Hmm.. Zrozumiałem jak juz leżałam na ziemi. Polonina pocięta była wyżłobieniami wąskimi na głębokość połowy koła ktore skutecznie pozbawiamy równowagi. Jadąc nie było ich widać w kępie traw- było sie trzymać szlaku, oj głupi tos wymodził...
Koniec końców wyskrobalismy sie wszyscy na górę a tam... Tam to dopiero objawił sie podjazd i gory w całej okazalości. I oczywiscie rozterki grupy...
- dalej nie jedziemy.
- no jak to, drzemy dalej tam w oddali na tej nazwijmy to ledwo widocznej półce będzie sie mozna zatrzymać. (Skoro jakies konie tam stoją... )
I tak generalnie na przemian poczuliśmy szacun i pokorę przed górą. I z tą pokorą a może ba przekór niej ruszyliśmy dalej...
fantom3 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem