Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.06.2014, 21:36   #11
sluza
 
sluza's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,728
Motocykl: AT RD07a; XR600R
sluza jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 14 godz 15 min 43 s
Domyślnie Dzień 6 – 28 maja 2014 – jak Farcau zdobywaliśmy

Dzień 6 – 28 maja 2014 – jak Farcau zdobywaliśmy

Phantom wyraźnie zgubiłeś jeden dzień… pamięć ulotna jest

Ustaliliśmy poprzedniego wieczoru, że skoro mamy track Louisa na Farcau to musimy z niego skorzystać, ale koniecznie trzeba wstać wcześnie.
Niestety nieliczni tylko wstali: ja, Krzysiek, Tomek i Mateusz.
Z Borsy mamy się dostać do Repedea szutrami, bo mam track. Taaaaaaa..... szybko się ten track skończył.... wręcz nie zaczął
Wyjeżdżamy z Borsa przez Baile Borsa do skrzyżowania szutrówek na przełęczy, które już wczoraj zaliczyliśmy. Tylko wczoraj skręcaliśmy w lewo, ale w prawo wiodła też jakaś fajna dróżka.
Na skrzyżowaniu pasterz stoi, więc grzecznie pytam: „Repedea?!”. Kiwa głową, że tak. No to gites, jedziemy. Pytałem ze swoim podlaskim zaśpiewem z mocnym zaakcentowaniem ostatniego A, czyli: Repedea? brzmiało mniej więcej tak: Dobrze jedziem, a?!
Potem spotykamy jakąś ciężarówkę z drewnem. Znowu grzecznie: „Repede-a?!”. Macha głową i rękami, że prosto tak, w prawo nie, bo masakra, prosto będzie dobrze.
Po paru kilometrach spotykamy ekipę na transalpach, z którymi generalnie mieszkamy pod jednym dachem w Borsie.
Skąd oni tu? Oni jadą z Carlibaby, z drugiej strony przełęczy Prislop. My dokąd? My do Repedea, wjeżdżamy na Farcau, zupełnie w inną stronę. Pożegnaliśmy się i dzida.
Po drodze jeszcze jednego gościa się pytamy, a on kiwa, że w prawo Carlibaba, a w lewo że nie, że czarna dupa…. To my oczywiście w czarną dupę
I tak jeździliśmy wte i wewte i znowu padła mi pompa.

P1020072.jpg

Chłopaki każą mi się przełączyć na grawitację, ja proszę o jeszcze jedną szansę dla niej. Czyszczę ją z błotka, uszczelniam silikonem, taśmą itd
Ładne okoliczności przyrody, nad strumieniem, naprawiam.

P1020068.jpg

Chłopaki czekają, nudzą się, więc zaczęli czytać jakąś tablicę informacyjną. Mateusz nagle się pyta: - A to nie dziury po kulach w tej tablicy?
Uhu. Ich ruchy stały się nagle czujniejsze, takie spięte, tygrysie. W gębie guma a czujny jak puma. Ręce trzymają w kieszeniach, ale gotowe jakby do wyciągnięcia z nich rewolweru w mgnieniu oka. Oczy zmrużone rozglądają się po zboczach przenikliwie próbując wypatrzeć przynajmniej jakiś refleks odbity od lunety karabinu snajperskiego…
- Gotowe. Jedziemy? – przerwałem ich czujność. Kuźwa, kaski chyba na lewą stronę by ponakładali tak szybko się zwinęli.
I pojechaliśmy, ale gówno tam ujechaliśmy, bo znowu pompa zakaprysiła. Chłopaki drugiej szansy nie dali i przeszedłem na grawitację…
Już ładnych parę godzin jeździmy tak i nigdzie właściwie nie dojeżdżamy. A to musimy zawrócić bo granica ukraińska, a to jakaś zrywka i ślepa droga.

P1020070.jpg

Nie żeby się nam nie podobało, ale to chyba nie do Repedea taka droga..

No to jedźmy już do tej Carlibaby wpisdu. Pojechaliśmy drogą bez historii i w Carlibabie zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji przy hotelu.
Wracać do Borsy? Nie, bez sensu.
Wyjąłem mapę i już wytyczamy trasę. Jest, całkiem fajna do zrobienia. Pojedziemy z Carlibaby drogą nr 17D do wioski Sant, a stamtąd jakieś cudne agrafki pną się w górę.
Jemy, płacimy, jedziemy… i wpisdu lądujemy na przełęczy Prislop.
Widział ktoś skręt na 17D? Nikt.
Z hotelu powinniśmy skręcić w prawo a nie w lewo!!!!
Na przełęczy jest naprawdę zimno. No i już późno. Szybka decyzja co robimy? Tomek decyduje się wracać do Borsy. A my widzieliśmy gdzieś na jakimś zakręcie szutrówkę, więc wracamy do niej i nią jedziemy. I znów powtórka z przedpołudnia. Droga kończy się megabłotem, potaplamy się jak ogry, krótki spacerek, aby zobaczyć co dalej, zawracamy i próbujemy inną.

P1000176.jpg
P1000178.jpg
P1020084.jpg

Błoto było tak zdradliwe, że w pewnym momencie na wąskiej dróżce moje przednie koło zatrzymało się, tylne je wyprzedziło, obróciłem się o 180 i się zastanawiałem, z której strony właściwie przyjechałem. Ale podnoszę się i walczymy dalej. Determinacji nam nie brakuje, bawimy się taką jazdą.
Przed nami kolejny błotnisty podjazd. Krzysiek zgodnie ze swoją taktyką "jedziemy dalej, ale wy przodem" puszcza nas przodem i patrzy kto i jak się wypierniczy, to on wybierze inną drogę
W końcu zostaliśmy pokonani…. Na drogę deszcz naniósł gęstego błocka, w które zostałem wessany.

P1020088.jpg
P1020091.jpg

Nie muszę opisywać jaka to mordęga wyciągnąć motocykl z takiego bagna. Ale też jaka radocha: w błocie po kolana. Ja chociaż mam sucho w butach, bo Mateusz z Krzyśkiem zamiast butów mają jakieś pepegi. Krzysiek wręcz podeszwę powertapem przykleił.
Krzysiek ciągnie za lagi, Mateusz pcha, a ja… Ja mam najwięcej do zrobienia- dodaję gaz, puszczam sprzęgło, pcham i jednocześnie wszystko nagrywam. Wspólnymi siłami przeciągamy Afrykę na twardy grunt.

P1020089.jpg

Idę zobaczyć co dalej. Ale dalej się nie da jechać, jest stromy podjazd z powalonymi kłodami w poprzek drogi. O matko, ale Krzysiek idzie to zobaczyć, a on zawsze mówi: „Jedziemy dalej”
Postał, pocmokał i stwierdził,...... że się nie da. Powietrze ze mnie zeszło, serce wznowiło pracę, uspokoiłem się i zarządziliśmy odwrót do Borsy.

P1020098.jpg

Na widoki nie mogliśmy narzekać

P1000182.jpg

Te widoki, które chłonąłem z siodła motocykla.... Tego nie da się porównać do górskich pieszych wędrówek. Na motocyklu trasa pokonywana jest szybciej, więc widoki pojawiają się i upychają w głowie w szybszym tempie i odżywają mocno później w trakcie pisania relacji, oglądania zdjęć, odtwarzania filmików. Do tej pory nie mogę się otrząsnąć z Maramureszu...

Jutro jedziemy do Repedea asfaltem…

Swoją drogą, co oni myśleli jak pytałem „Repedea?!”…
Google translator trochę mi rozjaśnił: REPEDE znaczy po rumuńsku SZYBKO.

Zatem moje pytanie chyba brzmiało: „Szybko, a?”
sluza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem