Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.01.2009, 17:30   #347
Robert Movistar
 
Robert Movistar's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 344
Motocykl: RD04
Robert Movistar jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 4 godz 26 min 56 s
Domyślnie

Dzień ostatni.

Kiedy rano się obudziliśmy, okazało się że spaliśmy na cmentarzu...
Wczesna pobudka bo coś ok. 6, dom blisko, flaszki z zakładów, które Bajrasz poczynił się studzą. Tęskno za polską wódką, kiełbasą, korkami na drodze i marketami, życzliwością kierowców.
Pierwszy postój ok. południa. Coś ciepłego na ruszt. Patrzymy na Iziego oponę. Widać płótno, więc zmieniamy. Za dobrze by było, gdyby Trelleborg Army wytrzymał całą trasę. Dziw nas bierze, że w ogóle tak doskonale dawały radę.


Kiepsko zaczęło się robić przed Lwowem, remonty dróg, ruch wahadłowy. Na granicy korki, więc przeciskamy się między autami. Ludzie patrzą na nas jak na ufoludków.
Będąc kulturalnym, pytamy dwóch kolesi przed nami, którzy byli przewidziani do odprawy, czy możemy się że tak powiem wepchnąć. Problemów nie robią, tym bardziej że kiedy usłyszeli odpowiedź na swoje pytanie skąd wracamy. Nagle wyskakuje polska pani celnik, i drąc się w niebogłosy karze nam spadać na koniec kolejki. Jej wyklinania, były dla nas jak miód na serce. W końcu oprócz słuchania języka polskiego z ust Iziego, posłuchaliśmy go z ust ładnej celniczki. Darła się, a my wpatrzeni w nią staliśmy nie ruchomo. Zapytała tylko dwóch ludków stojących przed nami, czy się zgadzają na to żebyśmy się wcisnęli bez kolejki. Pan celnik zapytał tylko czy nie szmuglujemy alkoholu i fajek. Oczywiście nie skłamałem i powiedziałem że w czeluściach kufra trzymam kilka wagonów nie ukraińskich lecz ruskich cigaretów. Poprosił, żebym tylko otwarł kufer, aby ludzie widzieli że nas też kontroluje, obiecując że nic nie będzie wyciągał. Tak też było. Za nami koleś na MZ ściągał dekiel przy silniku (nie wiem jak można tam coś szmuglować).
Po przekroczeniu granicy, wpadamy do knajpy. Zamawiamy po smażonej kiełbasie i schabowym. Greton już nas sprawdza gdzie jesteśmy.
Droga do autostrady to tragedia. 130 km w dwie godziny. Przez tyle czasu u ruskich robiło się 200. Ale cóż, chciałeś do domu, to masz i przestań się dziwić.
Jest już ciemno, kiedy przejeżdżamy przez bramki w Katowicach. Światła świecą po czubkach drzew. Zjeżdżamy z autostrady w stronę Oławy, Izi leci do siebie, a ja profilaktycznie jeszcze tankuję. Pamiątkowa fota i się rozjeżdżamy. Wracam na autostradę i jadę przez Wrocław.
O 23 melduję się w domu. Izi potwierdza smsem, że też dojechał. Opieram motocykl o stos drewna, i wlokę się do domu.
Przejechaliśmy w tym dniu coś ok. 1200 km.

No i tak to jakoś było.

Wystąpili:




Scenariusz napisało życie.
Reżyseria wyszła w praniu.
Robert Movistar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem