Pozdrowienia dla wszystkich Czarnuchów marzących o górach Atlas i wydmach na Saharze.
Jak tak dalej pójdzie, to w końcu kwietnia szykuje się na Erg Chebbi w Merzoudze klasyczna afrykańska najepka


.
Ciekawą alternatywą dla chcących zaoszczedzić na czasie dojazdu w odległe miejsca na południu Europy są autozugi (
www.autozug.de) czyli niemieckie nocne pociągi przewożące samochody (tylko osobowe) i motocykle.
Skład składa sie w połowie z kuszetek i wagonów sypialnych oraz z lawet, na których jadą pojazdy pasażerów.
Rozkład jazdy jest tak skonfigurowany, iż wyjazdy z Niemiec są tylko w dni weekendowe po południu, a przyjazdy na miejsce docelowe wypadają następnego dnia w godzinach porannych. Powroty są ustawione są podobnie (wyjazd po południu)
Testowałem taki wariant z kumplami w majowy weekend w zeszłym roku (krótki urlop i tygodniowa wyprawa na Korsykę ) i wg mnie jest to fajne rozwiązanie, zwłaszcza gdy się nie ma za dużo czasu.
Dojechaliśmy z Polski do Berlina i zamiast dalej pałować po niemieckich autobahnach, lać wachę co 200 km i szukać gdzieś po drodze noclegu siedliśmy wygodnie w przedziale, obciągnęliśmy kilka flaszek, a nazajutrz obudziliśmy się wyspani i wypoczęci we Wloszech.
Myśląc w tym roku o Maroku też bierzemy pod uwagę częściową podróż autozugiem. Dla kierunku hiszpańskiego sa praktycznie dwie możliwości:
1. Połaczenie Berlin - Narbonne (Francja), ok 1400 km do Algeciras
lub
2. Z Hildesheim (k. Hannoveru) do Alessandrii (Włochy), ok 160 km do Monaco i 2000 km do Algeciras.
Co prawda dalej nadal pozostanie sporo kilometrów do przejechania, ale to już będą piękne krajobrazy, a nie niemieckie parkingi.
Niestety przyjemność podróżowania niemieckimi kolejami nie jest tania. W tym roku bilet w jedną stronę wynosi od 200 do 250 EUR w zależności od tego, gdzie jedziemy.
W zeszłym roku było znacznie taniej, ale też i były dodatkowe promocje cenowe.
Niemniej od kwoty, jaką wydamy na autozug należy odliczyć potencjalne wydatki na paliwo i jakiś hotel, które byśmy wydali jadąc na kołach.