... cd
Poszukiwania benzyny zaczęły się od wejść na prywatne posesje. Na jednej z nich pojawił się pan, który podjął konwersację z Tamarą. Mało rozumiał ale po pięciu minutach załapał, że chodzi o benzynę. Zgarną ją do niezniszczalnego samochodu Golf II, złapał kanisterek i pomknęli po paliwo do najbliższej stacji benzynowej. W tym czasie najbardziej ciekawi czyli dzieci zbliżały się do motocykla z olbrzymią chęcią dotknięcia naszego czarnego potwora.
Novyj Knezevac
Po jakimś czasie miły pan odstawia Tamarę, która wymieniła walutę na Serbską i zakupiła paliwo. Zabrakło nam od 2 do 5 km aby dotrzeć do stacji benzynowej. Wszystko przez poszukiwania noclegu z powodu zamkniętego przejścia granicznego. Zalewamy sprzęt, małe podziękowanie i lecimy dalej w drogę.

Po drodze mijamy sporo zabytkowych sprzętów o nazwie Zastawa.

Zbliża się okres plonów więc niektóre wioski lub gospodarstwa przygotowały odpowiednią oprawę.
Dojeżdżamy do miasta Novi Sad i podziwiamy fortecę Petrovaradin, u podnóża której jest spore przewężenie Dunaju zwane "Gibraltarem Dunaju".
Twierdza z XVI-XVIII wieku zmieniała właścicieli będąc w posiadaniu Austriaków, Turków, Węgrów ponownie Austriaków kończąc na Jugosławii. Po rozpadzie tego ostatniego została w Serbii.
Mkniemy między deszczem aż łapie nas potworna ulewa. Po drugiej stronie drogi widzimy jakąś restauracyjkę i decydujemy się na jedzenie. Właścicielka namawia nas na jagnięcinę. Decydujemy się na ową potrawę. To co dostaliśmy na pewno nią nie było. Niemal same kości, chrząstki, ścięgna z mięsem i nie wiem co jeszcze. Walczyliśmy chwilę z tym żylastym mięsem zabierając resztę ze sobą. Lepiej oddać je jakimś psom niż umożliwić ponowne odgrzanie przypadkowym turystom.
Ruszamy dalej myśląc o dotarciu do domku na rzece Drina, do którego docieramy wieczorem. Tu zapada decyzja - zostajemy na noc. Sama podróż wzdłuż rzeki była fascynująca z wieloma zakrętami, górskimi widokami i szmaragdowym kolorem rzeki to widok w Polsce rzadko spotykany.
Wieczorem delektujemy się browarem z widokiem na domek, od którego trudno oderwać wzrok.
Wracamy do hotelu ponoć z siecią WiFi, która po interwencji pojawiała się jedynie momentami. Po kilku chwilowych połączeniach rezygnuję.
29.07.2014 (wtorek)
Rano wstałem przed Tamarą więc poszedłem na oględziny domku na Drinie delektując się porannym życiem okolicy. Przystań kajakowa ...
Po powrocie okazało się, że mamy wyciek paliwa z baku motocykla. Szukanie przyczyny ... puściła uszczelka. Wyciek nie był intensywny więc jedziemy dalej odkłądając uszczelnienie na później. W Zworniku Bośnia i Hercegowina (BiH) przekraczamy granicę chcąc zobaczyć najwyższy wodospad tego kraju - Kravica. Na miejscu znajdujemy tylko wioskę z baranami. Po chwili poszukiwań na mapie okazuje się, że nasz wodospad znajduje się po zachodniej stronie BiH. Cóż. Innym razem. Przez Ljubolja wracamy do Serbii.
Zatrzymujemy się jakby w wymarłym miasteczku Perucac. Tu podziwiamy wodospad Vrelo na rzece o tej samej nazwie. Owa rzeka jest ponoć najkrótszą rzeką Europy o długości 365 metrów - tyle co dni w roku.
Wydajność źródła jest na tyle duża, że zapewnia wodę fermie hodowlanej pstrągów. Rzeka wartka i bardzo czysta. Pływają w niej sporej wielkości okazy ryb tego samego gatunku co pobliskich basenikach.
Nad brzegiem rzeki siadamy przy jednej z wielu ławek przygotowując sobie śniadanie.
Wybieramy boczne drogi, przy których można zobaczyć i przeżyć coś ciekawego. Tego nie ma na nudnych autostradach.
Po śniadaniu obieramy kierunek na Visegrad w BiH. Podążając bocznymi dróżkami niespodziewanie natykamy się na wjazd do Parku Narodowego Tara (to miejsce polecało nam wielu Serbów). Nie zastanawiamy się zbyt długo i wjeżdżamy na teren parku. Już po chwili okazało się, że to była bardzo dobra decyzja.
Jedziemy wzdłuż szmaragdowych brzegów Driny, ściany stają się bardziej strome zamieniając się w wąwóz. Wzdłuż sztucznego jeziora ludzie postawili sporo wspaniałych domków, niektóre na pływających beczkach.
Koniec drogi asfaltowej, gdzie zauważamy strażników parku. Pytamy o drogę. Po chwili zastanowienia odpowiadają, że droga jest przejezdna, można nią jechać ale nie wiedzieli jak ją objaśnić. Ja również jej nie pokażę ponieważ nie ma jej na mapach google. Po chwili tłumaczą a my kodujemy w pamięci.
Przecinamy przez sam środek PN Tara.
Objeżdżamy Jezioro Zaovine i dojeżdżamy do miejscowości Kotroman i przekraczamy granice z BiH.
Po kilkunastu kilometrach docieramy do kolejnego celu naszej podróży - Visegradu.
Tu podziwiamy stary kamienny most na Drinie z 11. przęsłami o długości 180 metrów.
Częściowo w remoncie ale nie przeszkodziło to w przejściu na drugą stronę i wspięciu się na punkt widokowy.
Największą przeszkodą był piekielny upał.
Wracamy do granicy z Serbią malowniczą i widokową drogą. Tamarze bardzo spodobała się wioska Mokra Gora z drewnianą zabudową w pobliżu której mijamy kilku motocyklistów - afrykanerów prawdopodobnie z Polski.
Powoli kierujemy się do kolejnego celu naszej podróży - wodospadu Gostilje. Na stacji benzynowej przed tankowaniem staramy się naprawić cieknący zbiornik paliwa.

Mamy chętnego do pomocy - motocyklistę a do tego właściciela stacji benzynowej, który proponuje nam napoje chłodzące lub rozgrzewające w tym piekielnym upale. Naprawy trwają a po zatankowaniu paliwa okazuje się, że nie udało się uszczelnić ferelnego miejsca w 100 %.
Z Cayetiny uderzamy na Zlatibor i bocznymi drużkami podążamy do Gostilje. Miejscami brakuje asfaltu, miejscami drogi są popękane i osunięte. Za to widoki zachwycają szczególnie w promieniach zachodzącego słońca. Kręta droga towarzyszy nam niemal od początku więc zdążyliśmy przywyknąć do serpentyn. Około 19.00 docieramy do Gostilje. Na miejscu restauracja a u jej stóp dość mizerny wodospadzik kaskadowy z małymi oczkami, w których upatrzyłem sobie miejsce na kąpiel.
Małe rozczarowanie !!!
Przed degustacją piwa pytamy o nocleg dostając przyzwolenie na darmowe rozbicie namiotu gdzie chcemy. Smakujemy serbskie specjały dowiadując się przy okazji, że prawdziwy wodospad Gostilje jest oddalony o ok 500 metrów od restauracji.
Uff - zaspokojeni tą informacją. Niebo pełne gwiazd - wkrótce zacznie się miesiąc meteorów a już lecą na potęgę.
30.07.2014 (środa)
Wstałem wcześnie rano przed 7.00. Na zewnątrz zaskakująco chłodno, za to testowane śpiwory nie pozwoliły się zapiąć w nocy po szyję - za gorąco. Tamara smacznie śpi więc idę na oględziny wodospadu.

Oraz wiele innych sąsiadujących ...
Zwiedzanie, przeprawa przez zniszczony mostek, kąpiel w zimnej źródlanej wodzie i takie tam ...
Po powrocie śniadanie, pakowanie. Za zgodą obsługi restauracji omijamy szlaban i podjeżdżamy motocyklem niemal pod sam wodospad. Woda spadająca z 20 metrów a poniżej kolejne mniejsze wodospady. To miejsce zamienia się w komercyjny obiekt. Restauracja, powstający hotel lub pensjonat, już czynny basen oraz barierki dla błądzących aby mogli trafić do głównej atrakcji.

Inne okoliczne atrakcje ...
Teraz będziemy poszukiwać Kanionu Uvac nie znając dokładnej lokalizacji.
Droga kręta, początkowo asfaltowa zmienia się w szutrową serpentynę. Krawężniki świadczą o przygotowaniach do asfaltowania ale chyba szybko to nie nastąpi ponieważ wzdłuż naszego szlaku natykamy się na wiele osuniętych skał przekraczających oś drogi.
Jasenovo-Kokin Brod-objeżdżamy Zlatarsko Jezero o szmaragdowym kolorze. Widoki bezcenne !
W poszukiwaniu kanionu dojeżdżamy do Priboj-Uvac dobijając do przejścia granicznego-wracamy!
Z informacji zebranych od tubylców okazało się, że prawdopodobnie jechaliśmy kanionem lub tuż obok niego. Nie znaleźliśmy dokładnej lokalizacji tego miejsca.
Teraz obieramy kierunek na Prjepoje a dalej do wioski Sopotnica na zboczach Jadownika. Tym razem chcemy zobaczyć największy wodospad w Serbii Veliki Vodopad na Sopotnice.
Po zjechaniu z głównej drogi wspinamy się wąską asfaltową dróżką z kamiennymi niespodziankami. Serpentyna z krótkimi odcinkami prostych i droga zamienia się w szutrową, szutrową z kałużami ...
Dla Tamary droga była ciężka ze względu na przepaści, kamienne podłoże i inne.
Dojeżdżamy do wodospadu, który po pierwszym spojrzeniu wbija nas w ziemię. Mimo niedogodności Tamara stwierdziła, że warto było tu przyjechać! Krótkie spojrzenie Głazio na Tamarę, Tamara na Głazia - rozumiemy się bez słów. Mimo, że jest wczesne popołudnie postanawiamy zostać. Przed udaniem się na zakupy pojawia się pytanie jak długo?

Na zdjęciu wygląda jak maleństwo - znajdźcie kładkę :-)
Rozbijamy obóz tuż obok już rozbitych Cyganów. Ja do miasteczka po zakupy i wróciłem za niecałą godzinę delektując się trasą i widokami. Po raz drugi musiałem przejechać przez rzekę - to było mocniejsze ...
Późnym popołudniem udajemy się na wodospad. Robimy zdjęcia.

Głazio wspina się w pobliże wodospadu idąc od kładki/pomostu

Na górze wieje silny wiatr a rozdrobniona woda daje bardzo chłodzący prysznic

Prawda, że malutki :-)

Zdjęcie z najwyższego punktu wodospadu
Upada nam aparat-wykluczony ze zdjęć do końca wyprawy. Zostaje nam do dyspozycji głupawka, którą wożę w kieszonce na rękawie.
Po powrocie z wodospadu poznajemy właściciela terenu, na którym rozbiliśmy namiot. Dość dziwnie wyglądał z kijem golfowym na terenie kompletnie nie przygotowanym do uprawiani tej dyscypliny. Przyjechał tu ze znajomymi pokazać swoje włości.
Pracuje w Anglii i ma ambitne plany komercyjne przekształcenia okolic wodospadu. Podczas rozmowy mój japoński klapek porywa wartka woda. Puściłem się za nim jednak nie zdążyłem go dogonić na odcinku 60 metrów. Dalej krzaki i kolejne partie wodospadów.
Zapada zmrok. Cyganie zwijają swoje obozowisko. My zostajemy - postanowiliśmy zostać na dwie noce. Spanie w tak uroczym miejscu to ogromna przyjemność. Kładziemy się spać. Grzmi, zaczyna padać deszcz a właściciel terenu przybiega do naszego namiotu i zaprasza nas do swojego domku lub zadaszoną część domku.
W nocy burza.
31.07.2014 (czwartek)
W dużym skrócie. Kąpiel, jedzenie, picie, naprawa baku. Ja z samego rana pozwiedzałem okoliczne wodospady położone poniżej naszego obozowiska. Po prostu szok ile ich tu jest. Koło południa wspinamy się do domku umieszczonego obok wodospadu, którego historię opowiedziało nam kilka osób. Właściciele - lekarze z innego górzystego kraju Szwajcarii. Dziś mają ok. 80 lat, przyjeżdżają coraz rzadziej. Widok z góry oszołamiający. Dalej kierujemy się inną drogą i ...
Kolejne wodospady zatykają dech w piersi. Kolejny widowiskowy wodospad z przylegającą polaną jak z bajki. Po prostu nie chce nam się ruszyć z tego miejsca - zaczęliśmy się zastanawiać nad przeniesieniem obozowiska. Na pewno wiem gdzie ono będzie przy następnej wizycie.
Okrężną drogą wracamy do naszego obozowiska obok cerkiewki i jakiegoś domu turysty.
Tu jeden z przewodników górskich zapraszał nas na następny dzień na wspinaczkę i zdobywanie okolicznych szczytów. Dla mnie świetna propozycja ale postanowiliśmy nazajutrz ruszać dalej.
Do późnego wieczora siedzimy pod głównym wodospadem i wsłuchujemy się w kojący szum. Zimny wiatr przegania nas do namiotu. Niebo ponownie zaciąga się chmurami.

Inne atrakcje ...
01.08.2014 (piatek)
Żegnamy się z naszym wodospadem. Przy śniadaniu ekipa ok. 30 osób idzie zdobywać okoliczne szczyty. Pogoda nie jest zbyt ciekawa ale jak to w górach zmienia się co chwilę.
Odjeżdżając żegnamy się z naszym gospodarzem, który nie nocował ani razu w swoim domu zjeżdżając na noc na dół do miasteczka.
My również podążamy tą drogą ...
cdn ...