Odcinek 4, czyli Herzlich willkommen am Ostsee
Poranek witamy w pięknych PRL-owskich okolicznościach przyrody:
Ale było czysto, tanio i woda w prysznicu ciepła. Czego chcieć więcej?
Cofamy się na południowy kraniec Gryfina, żeby taką oto ciekawostkę zobaczyć:
To tzw. „Krzywy Las”, zasadzony nie wiadomo po co przed wojną.
Jest to skupisko około 100 zdeformowanych sosen, posadzonych najprawdopodobniej w 1934 roku.
Tuż nad ziemią pień skręca pod kątem 90 stopni i wygina się szerokim łukiem ku górze. Wszystkie pnie wygięte są w kierunku północnym.
Można zauważyć, że na początku zgięcia znajdują się stare sęki, a więc młode drzewka prawdopodobnie były nacinane przy bocznych gałązkach.
Liczba słojów w sękach mówi, że zabiegi te były wykonywane na drzewkach około 7-10 letnich. W jakim celu?
Znane są przypadki specjalnego uszkadzania i późniejszej hodowli drzew nienaturalnie wygiętych do specjalnych zastosowań, na przykład do budowy łodzi, kadzi, mebli, sprzętów gospodarstwa domowego, a w końcu także ku ozdobie.
Może i taki więc był cel deformacji sosen w podgryfińskim „Krzywym Lesie” ?
Krzywy Las to rezerwat przyrody:
Wracamy na nasz track:
… i znów ruszamy na północ. Ten kawałek Polski wciśnięty jest już za Odrę. Ponieważ chcemy jechać jak najbliżej granicy i dojechać nad morze, skazani jesteśmy na dojazd na wyspę Uznam od strony niemieckiej.
Przekraczamy Odrę w Gryfinie i lądujemy na krótko w Niemczech.
A to nasze drugie dziś przekroczenie granicy:
Ale za 10 km wrócimy do macierzy
wspaniałe niemieckie autostrady:
i pod Kołbaskowem wracamy na teren PL.
Tereny rolnicze, gleba musi być niezła, bo takich kłosów pszenicy w życiu nie wdziałam.
Jazda między polami bywa zabawna, raz droga była zagrodzona wywrotką obornika

Ale AT i DR pojadą po wszystkim
Jakieś jeziorka pod Warnikami:
Żniwa w pełni:
Kolejne jeziorko koło wsi Kościno:
Po dość przyjemnym przejeździe między polami wpadamy nagle w inny świat: popegeerowską wieś na końcu świata.
Ten kawałek Polski, wciśnięty między Odrę (mostów brak) a strzeżoną kiedyś pilnie granicę niemiecką nie prezentuje się najlepiej. Wsie mocno zaniedbane, pełne bloków oraz bezrobotnych, dziurawe drogi…
Ehhh…
I jeszcze taka piękna nazwa!
Tuż za Stolcem znów wjeżdżamy do Niemiec, tym razem na dłużej, bo musimy objechać Zalew Szczeciński od zachodu, a to prawie 100 km.
I trafia się nam niespodzianka. Jakieś 20 km takiej drogi:
Jak na Niemcy, to dość rzadkie zjawisko

Na szczęście dało się jechać szutrem z boku, bo na bruku wypadają plomby
Reszta drogi typowa dla DE: gładko, prosto, asfaltowo. I coś, czego zazdroszczę najbardziej: brak idiotycznych ograniczeń prędkości. Jeśli gdzieś w oddali są dwa domki, to nie od razu terenu zabudowanego, tylko ewentualnie ograniczenie do 70 km/h.
(Może jestem taka na to cięta, bo mam już 2 piękne zdjęcia: moje auto na tle lasu oraz podpis „ 74 km/h w terenie ZABUDOWANYM”) .
Zazdroszczę jeszcze braku reklam przydrożnych, które w PL zasłaniają czasem pół krajobrazu
Dojeżdżamy do Ueckermünde, gdzie zajeżdżamy nad Zalew Szczeciński (albo raczej Stettiner Haff):
Okrążamy zalew, wjeżdżamy mostem na Uznam i daje nudną, prostą landówą 110 dojeżdżamy do granicy.
Szukamy w Świnoujściu kempingu (znów jesteśmy spoceni jak szczurki i marzy nam się kąpiel).
Nawet się znalazł, w samym centrum i jakieś 200 m od plaży.
Standard jak z późnego Gierka, aż dziw, że tylu na nim Niemców!
A trzy budowy vis a vis już zupełnie gratis
Rozbijamy się i idziemy zobaczyć Bałtyk.
Świnoujście w lipcu to nie jest to, co Jagny lubią.
Nieprzebrane tłumy ludzi, wrzeszczące dzieci, zapach spalonej flądry, kramy ze wszystkim…
Jak dobrze, że jutro stąd jedziemy
Śmieję się z Rafa, bo on ostatnio był nad Bałtykiem jako pięciolatek.
Pewnie wtedy kaczki mniej od niego uciekały
cdn.