Dzień kolejny a zarazem pierwszy na Islandi
Czwartek 310 km.
Do portu SeyĂ°isfjörĂ°ur dotarliśmy około 9.30 czasu lokalnego.
Interior dalej zamknięty , no cóż , lada dzien muszą otworzyć , w koncu to już prawie lipiec.
My nic sobie z tego nie robimy bo nasz plan przewiduje najpierw zwiedzić północno-zachodnia cześć Islandi.
Po ogarnieciu się w pobliskim EgilsstaĂ°ir ruszamy.
Po okolo 30 km zjeżdżamy na pierwszy szuterek ( droga nr 917) żadna 4 razy 4 , zwykła droga szutrowa. Najpierw powoli, zachowawczo ale stanowczo do przodu, macamy się z droga i sprzętem , trzeba się przecież wyczuć na ile można sobie pozwolić. TKC80 robią robotę i już po niedługim czasie zachowujemy się jak psy spuszczone z łańcucha

Oczywiscie zachowując zdrowy rozsądek



Pogoda trochę się psuje, czarne chmury nas straszą ale nie pada. Plan to dotrzeć do latarni morskiej Hraunhafnartangi, która jest najbardziej wysuniętym punktem na północ. Stad 3 km do Arctic Circle. Jedziemy droga 85, tankujemy w Raufarhöfn i dalej na polnoc droga 870 .. Jest latarnia , widzimy ja, zjeżdżamy z szuterku i .... do latarni dotrzeć nie jest łatwo o czym przekonaliśmy się szybciej niż nam mogłoby się to wydawać , droga bardziej dla triala niż naszych objuczonych wolow i tu właśnie dostalismy lekcje pokory - mierz siły na zamiary człowieku!!!
Jedziemy dalej, szukamy miejsca na biwak ale nie tutaj ,tutaj jest jakoś dziwnie. Aleksander powiedział " mojo Ancia by sie tukej boła"
miejsce zapomniane przez Boga a całości dopełnia pogarszająca się pogoda..... Po około 50km docieramy do Kópasker, gdzie rozbijamy sie na bezpłatnym campingu. Zaczelo padać , a my padamy na pysk ale jest fajnie....



