Wjechałem kiedyś na prywatny teren bo się w lesie zgubiłem. Spotkałem tam kogoś, przeprosiłem, pomachaliśmy sobie na pożegnanie. Według Ciebie lepij jakbym dostał kulkę.
Lepi, postapiles normalnie, tez tak czynie. Jednak gdybym byl w juesej tobym nie pozwolil sobie na takie "zgubienie" zbyt duze ryzyko i poczucie maxymalnego respektu do prawa...
O czyjas wlasnosc dbam bardziej niz o swoja, jak juz musze czyjas pole/lake przejechac to tak zeby slad po mnie nie ostal. Rycie se zrobie na zwirowni...
Mam kumpla z texasu, opowiadal mi kilka ciekawostek. Jedna jest taka ze jak wyniknie gdzies zadyma to sie konczy na pyskowkach (chyba ze odkladaja bron i sie umawiaja na piesci) i chlopaki ida do domu. Kazdy respektuje nietykalnosc drugiego z powodu broni w kieszeni a nie zapisu w konstytucji. Agresja wsrod kierowcow jest znikoma.
W Polsce, w Europie tez jest to zapisane ale jakos czesciej mozna po mordzie dostac i fakersa z auta widziec.
Wracajac do moturow i argumentu ze niszczenie czyjegos mienia nie przyzwala na pozbawienie kogos zdrowia i zycia. No dobra, czyli moturzysci orza pola i lasy a wlasciciele nic nam nie moga zrobic, jedynie zniszczyc mienie cos jak oko za oko. Wiec prawo ustalone.
Aby powstaly tereny enduro musi najpierw caly nielegal wyjechac z lasu, inaczej nie bedzie sensu
__________________
Za dwadzieścia lat
bardziej będziesz żałował
tego czego nie zrobiłeś,
niż tego co zrobiłeś.
|