Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.12.2014, 02:03   #22
Scorpi
 
Scorpi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,029
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Scorpi is an unknown quantity at this point
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 23 min 40 s
Domyślnie

Budzimy się rano z lekkim uczuciem sushi w ustach. To pewnie po tych browarach i wódzie na myszach z colą. Otwieramy namiot i naszym oczom ukazuje się widok o którym marzyłem przez większość trasy w Austrii gdzie deszcz nie dawał nam spokoju. Aż miło było jeszcze chwile poleżeć z takim widokiem przed oczami.











Nigdzie się dzisiaj nie śpieszymy. Musimy dojechać w okolice jezior Plitvickich gdzie umówiliśmy się z Justyna i Darkiem którzy mają do nas dołączyć.



Robimy śniadanie. Tutaj bardzo przydają się kufry od Gejesa z których mamy wygodne taborety i stolik.








Idę sie przejść zobaczyć Knajpkę za dnia.




Po drodze zrywam dojrzałe smaczne figi.








Razem z Adamem obieramy trasę.


Idziemy przejść się kawałek wzdłuż zatoki i robimy kilka fotek na pamiątkę.













Wyjeżdżamy z dzikiego pola namiotowego. Tym razem Beemka Przeskoczyła w pionie przez kałużę błota. Teraz wygląda jak prawdziwe enduro z prawdziwym błotem na sobie a nie z tym w spray-u z Touratech-a.






Jedziemy trasą wzdłuż wybrzeża mijając malownicze zatoczki, przystanie jachtowe i skaliste klify.













Trasa nadmorska jest strasznie zakorkowana w sezonie. Początkowo stoimy za samochodami ale kiedy zapala się kolejna kreska temperatury na wskaźniku kata postanawiam omijać korek. Korek ciągnie się grubo ponad 20 kilometrów. Czasem zaczęliśmy już przeginać z prędkościami jadać w korku z kuframi i sakwami. W pewnym momencie widzę w lusterku radiowóz na sygnale który za nami omija korek. Zrobiło mi się ciepło. Wyprzedził nas i jedzie przed nami.
- Zaraz nas zatrzyma - pomyślałem sobie...



Pojechał dalej do przodu.
- Pewnie pojechał dalej postawić auto i zatrzyma nas za pomocą lizaka jak to przystało na niebieskie władze.
Jedziemy dalej i widzę radiowóz na poboczu z włączonymi kogutami. Wysiada z niego policjant ale niema nic w rekach i idzie w naszą stronę
- no to mamy przechlapane, zrobiło mi się ciepło mimo że słońce i tak nieźle przygrzewało...
Policjant dosłownie 2 metry przede mną zawrócił do radiowozu...
- pewnie nie wziął lizaka w tym pośpiechu... Milion myśli na minutę. A może nie zdążył i wraca do radiowozu zgłosić żeby zatrzymali nas kawałek dalej...
Mijamy radiowóz i jedziemy już spokojnie. Po chwili widzę przeciskający się radiowóz środkiem na sygnale z naprzeciwka.
- No to teraz już na pewno nam się nie upiecze...
Kamień z serca mi spada kiedy radiowóz mija nas i jedzie sobie dalej.
Od razu nabieramy troszkę pokory co by nie wydać pieniędzy przeznaczonych na wycieczkę , na policję chorwacką.


Postanawiamy zjeść coś na ciepło i zatrzymujemy się na parkingu przy morzu nieopodal pizzerii.
Na parkingu był parkomat lecz nie było informacji czy za motocykle też się płaci no i przede wszystkim nie mamy bilonu.






Decydujemy się by postawić motocykle na poboczu drogi tuż przy dwóch zaparkowanych tam armaturach (czyt. Harljejach).

Siadamy wygodnie i zamawiamy pizzę. Korzystając z wi-fi w knajpie dzielimy się zdjęciami ze znajomymi którzy śledzili naszą wycieczkę w internecie.

Jemy pyszną pizzę , jak się później okazało najdroższą pizzę w naszym życiu.







Wychodzimy z knajpy i patrzymy a w motocykle powkładane mamy mandaty.
Pierwsze stały dwa Harljeje z mandatami, następnie Ktm z mandatem , Kawasaki z mandatem i BMW bez mandatu....



Co jest grane?
- Kudłaty, szukaj kartki. Wszyscy mają więc Ty też musisz mieć. Może gdzieś wypadło...
- Ty no nić niema
- Pewnie policjant jak zobaczył tak obładowanego Tira z walizami to pomyślał ze wyjdzie zaraz jakiś dwumetrowy wytatuowany Pudzian, wystraszył się i Ci nie dał a tu wychodzi nieco ponad 60-cio kilogramowy toffik...



Kupa śmiechu.

Robimy sobie zdjęcia z mandatami.



Próbujemy rozszyfrować za co to. Coś tam 5 metrów coś tam coś tam. Co teraz? olać to czy podejść do komisariatu który był jak się później okazało obok pizzerii.

Zatrzymujemy jadący radiowóz. Okazuje się ze policjant czekał na nas. Pewnie obawiał się ze sobie pojedziemy. Podchodzimy z uśmiechami na twarzy i mandatami w ręku.

Policjant bierze mój mandat i zaczyna gestykulować i tłumaczyć
- Zibra... 5 meter zibra - no parking...
Policjant kiwa dłonią cmoka i mówi :
- Be Em We.... csy csy csy ( zmoka przez zęby)...
Ktm , Kałasaki - płoblem...

Okazuje się ze Bmw stało więcej niż 5 metrów od przejścia dla pieszych.

Wsiada do radiowozu , bierze notes długopis i pisze
- 300 kuna / persona.
Skreśla to i pisze 150 kuna - jak płace na miejscu - zaznacza 50 %.
Mówię do niego...
- 100 kuna
- no , no papieren... - pokazuje na mandaty
- Papiren niet - odpowiadam policjantowi
Spojrzał na mnie bardzo wymownie i widzę że się chłop zagotował...
- O!!! NO!! NO !!! NO!!! - DOKUMENTE!!! - mówi do mnie kiwając palcem.
Daję mu dowód rejestracyjny i prawo jazdy.
- Kuna ma Pyta policjant.
- Mam.



Niestety nic więcej nie udało się wynegocjować.
Policjant wypisuje mandaty mi i Adamowi a ja podaję kudłatemu aparat co by zrobił pamiątkową fotkę.





Płacimy mandaty na miejscu i jesteśmy lżejsi o jakieś 100 pln na głowę. Kudłatemu się upiekło.

Generalnie bardzo zabawna sytuacja którą później często wspominamy przy każdej okazji....

Jedziemy dalej strzelając jeszcze kilka fotek nad brzegiem morza.





















Wjeżdżamy bardziej w głąb lądu. teren robi się nieco bardziej płaski. okazuje się że Chorwacja to nie tylko skały. Dalej mijamy malownicze malutkie wioski i pola z uprawami.







Dojeżdżamy do małej miejscowości gdzie zatrzymujemy się pod marketem na zakupy. Mija nas parada motocyklowa w której lecą na kole jakieś crossy skuter i inne sprzęty do stunt-u. Narobili troszkę hałasu.



Robimy zakupy na wieczór i śniadanie.






Jedziemy dalej. Kilkadziesiąt kilometrów przed jeziorami Plitvickimi wjeżdżamy na mega gładki świeżo położony asfalt z profilowanymi zakrętami. Coś cudownego dla maniaków zakrętów.
Zatrzymujemy się przy ambonie która stała przy zakręcie.







wchodzę na górę. Z góry mam piękny widok na dolinę z jakimiś bajorkami.





Dla takich dróg warto wspomóc Chorwacki rząd mandatem za parkowanie.











Proponuję żeby rozbić się na tej łące na dziko. Niestety moja propozycja zostaje odrzucona i jedziemy dalej.

Parę kilometrów przed celem dzisiejszego dnia zaczynamy szukać noclegu.

Zatrzymujemy się na drodze i widzimy napis na domu Zimmer frei...

Idę z kudłatym zapytać czy są miejsca i jaka cena.

Podchodzimy do domu i widzimy kobietę o cygańskiej urodzie wychylającą się z okna na piętrze.
- Rooms? , zimmer fre 6 persone?
- 2 rooms ,4 persone = 8 persone...
Jakaś zaporowa cena
Po chwili wychodzi facet i mówi po chorwacku do babki ze włąśnie ktoś przez telefon zarezerwował oba pokoje razem na 8 osób.
- no rooms - odpowiada staruszka.
Składam dłonie w daszek , pokazuje babce i pytam
- szatore namioty na trawie? szatore grass....?
- Polaki? .. - pyta staruszka
- Tak yes - odpowiadamy
- Aaaa..... momente...
Staruszka schodzi na dół.
Mówię do Kudłątego:
- pewnie zaraz babka wyskoczy z jakimś kałąchem albo widłami jak usłyszała ze my Polaki.
Babka zeszła na dół i powtarza:
- no rooms , no grass, problem... no szatore... - odsyła nas do sąsiada....

Zaczyna padać deszcz. Troszkę jestem zdenerwowany bo mogliśmy już siedzieć sobie w namiotach na pięknej polanie z super widokami sącząc sobie jakiegoś drina a teraz w deszczu musimy szukać jakiegoś noclegu za zaporową sumę. W końcu jesteśmy nieopodal miejsca które jest rajem na ziemi i które rocznie zwiedzają miliony ludzi...


Adam szuka na mapie jakiejś bocznej drogi gdzie można by zjechać i rozbić się na dziko. Wracamy kilka kilometrów i zjeżdżamy w taka polną drogę. Niestety kilka metrów od głównej stoją znaki zakazu wjazdu. upoważnieni tylko mieszkańcy. Pewnie nie my pierwsi szukamy miejsca na namiot na dziko w okolicy wiec i mieszkańcy się przed nami zabezpieczają.

Obok tej drogi stoi małe gospodarstwo rolne. Adam postanawia iśc zapytać. Po chwili wraca i mówi że możemy rozbić się na podwórku. Właściciele nic nie chcą w zamian. Lubią polaków. Z nieba wali żabami... Właściciele pokazują nam garaż gdzie możemy schować maszyny żeby nie zmokły... odmawiamy i dziękujemy. miejsce w małym sadzie przy domu na namiot to wszystko czego było nam trzeba.







Rozbijamy namioty. Mały kotek pomaga nam rozbić namiot szarpiąc za każdy sznurek jaki zobaczył.






Super się trafiło. Po podwórku biega kilku letni chłopczyk - synek właścicieli. Wyciągam z torby dużą czekoladę kupioną w markecie i daję małemu... Mały z wielkim uśmiechem i niedowierzaniem biegnie do domu krzycząc...
- Papa, Papa.... motoristy dali mi szokolada....
To było coś cudownego.

Wychodzi do nas właścicielka z butelczyną domowej śliwowicy i kieliszkiem. Smmmmakowy truneczek którego kilka kieliszków rozgrzewa nasze przełyki i brzuszki. W kilka minut znika cała flaszka... Bardzo miłe przywitanie turystów z Polszy...















Gotujemy jakąś chińszczyznę z Radomia co by nakarmić tasiemce.






Wyciągamy butelczynę wódy na myszach.





Kontaktuje się z nami Justyna z Darkiem. mówią zę są już nie daleko ale zlało ich i są cali mokrzy. Justyna pyta o nocleg..

Ktoś przez telefon próbuje załatwić im nocleg i mówi:
- Mam tu dwa motoristy, a tu kicha z nieba leciiii....
Niestety nic nie udaje się im załatwić.

Namawiamy Ich zęby dojechali do nas. Mamy miejsce na namioty. Justyna się upiera że chce pokój bo zmarzła i zmokła. Udaje się nam ją przekonać mówiąc ze właśnie rozpoczęliśmy flaszkę smakowej wódy na myszach. Po kilku nastu minutach dojeżdżają do nas.





Witamy ich słowami:

- Polisz Kondoms everywhere...

Kudłaty pomaga Darkowi szybko rozstawić M4 a my próbujemy rozgrzać Justynę...



Pijemy łychę w garażu a z nami wszędobylski Tygrys bengalski.











Troszkę dziwny wyraz twarzy zrobił jak zobaczył co się dzieje z Justyną..




Justa była tak wymęczona trasą ze po kilku chwilach widać efekty pisia łychy...




Justa pokazuje nam jak się składać na kolano...







Jesteśmy dość głośno , śmiejemy się... W końcu super ekipa w komplecie. Od razu zrobiło się weselej...

Jutro rano pakujemy się i jedziemy na Jeziora Pltvickie....

Miejmy nadzieję że pogoda nam dopisze....
Scorpi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem