rano standard i jedziemy w kier. Olimpu i tu ma miejsce ciekawe zdarzenie. Jedziemy wąską drogą w dolince jakoś przed samym Olimpem. Prosta kilkusetmetrowa, w pewnym momencie słyszę huk, zgrzyt, szuranie za moimi plecami. Myślę sobie Wrona wyglebił i szura po asfalcie. Zaraz we mnie wpadnie. Spiąłem (skuliłem) się masakrycznie i czekam na uderzenie, dźwięk byl taki, że ze strachu bałem się spojrzeć w lusterko i nagle w momencie kiedy byłem pewien,że już leże parę metrów nad głowami przelatują 2 F4 phantom. No rzesz qrwa mać jak bym tych żartownisi dorwał w swoje łapy

. Najsmieszniejsze jest to, ze każdy z chłopaków miał takie same odczucia tylko Stachu który jechał ostatni był pewien że w niego wjeżdża ciężarówka. Powiem Wam, że lecieli nisko nawet b. nisko widok nie ziemski a potem jak teren zaczął się lekko wznosic Oni delikatnie poszli w gore. Czad. Aha... gdyby nie prosta droga tylko był zakręt na pewno bym nie skręcił tylko pojechał prosto ten dzwiek po prostu paraliżował