W ciągu kilku kolejnych dni, opanowując już do perfekcji usuwanie awarii, realizując wcześniej założony plan: oddalamy się od granicy Nigeryjskiej. Teraz jedzie się nam lepiej, pozostawiamy za sobą miejsca, które nie budzą zaufania. W pamięci mamy historię niedawno porwanej czteroosobowej rodziny francuskiej.
Święto młodzieży, które odbywała się w tym czasie w całym Kamerunie pozwala nam na chwilę zapomnieć o naszych problemach. Święto nie może obejść się bez spektakularnych parad młodzieży, którym przyglądają się notable, politycy, zwykli gapie. Pobocza zapełniają się straganami, zewsząd ściągają obnośni sprzedawcy wszelkich dóbr. Szkoły organizują pokazy, wystawy rękodzieła i zawody sportowe. To widowiskowy, barwny festyn, prawdziwa uczta dla naszych oczu, naturalnie wkomponowana w krajobraz, prawdziwy, nie pod turystę.
Późnym popołudniem zatrzymujemy się w kameruńskiej misji katolickiej. Przemierzając tę część kraju łatwiej znajdujemy misje katolickie, w przeciwieństwie do północy, gdzie panuje islam. Mimo różnic rasowych czujemy się tu dobrze, bezpiecznie…jak u siebie.