Ekipa pod wodzą Szparaga przyjeżdża już po ciemku. Są zakurzeni, spoceni, zmęczeni ale uśmiechnięci. Pod prysznicem robi się kolejka, druga przy barze po piwo. Wymieniamy się wrażeniami z tego dnia i padamy w kimono.
Rankiem pierwsze zadanie to znaleźć spawacza. W kacie Dźwignia zmiany biegów powiedziała dość i sobie pękła na pół. Poszukiwanie spawacza na wschodnich rubieżach jest tak proste, jak u nas trafić na McDonalda. Po pięciu minutach znaleźliśmy fachowca który w technologii rejli stworzył nową dźwignię. Oczywista rzecz, że okoliczni mieszkańcy, zwłaszcza ci najmłodsi przybyli pooglądać dziwaków z polski.
Oględziny
Nasz ormiański mistrz od dźwigni.
Sesja
Ruszamy w stronę granicy z Armenią
Po drodze mijamy widoki znane już z Kirgistanu
Granicę przelatujemy szybko, potem jednak stajemy pod budkami z ubezpieczeniem które musimy wykupić, a cenę najpierw wynegocjować. Schodzi nam około godzinki. Oczywiście dobra cena wymaga okazania całkowitego braku pośpiechu. Szparag negocjuje my sobie gaworzymy z miejscowymi. Otwieram mapę i pokazuje gościowi naszą w skrócie naszą trasę która w znacznej części wiedzie wzdłuż granicy z Azerbejdżanem.
- Tam nie nada. Tam strielaju.
- Kto strzela, wojsko?
- Niet, bandyty strielaju. Tan nie jedźcie.
Rozmowa po chwili schodzi na inne tematy.
- Macie super urlop, tak na motorach też bym pojeździł.
- A ty kiedy masz urlop?
- Już za miesiąc.
- Z rodziną w domu?
- Nie, jadę na granicę, postrzelać do Azerów.
- Dlaczego?
- Nie lubię ich.
- Ale dlaczego ich nie lubisz?
-m….., (dłuższa pauza na zastanowienie),… no nie lubię ich i już.
Rady bierzemy sobie do serca ale ruszamy dalej. Napród!
Tu odkryłem do czego służy kaczy dziób w GS-ie. Nawiasem mówiąc, arbuz wyborny. To drugi smak po pomidorach który zakodowałem jako „gruzińska słodycz” W upalne dni często gasił pragnienie i dawał kopa.
Ormiańskie autobusy mają w sonie coś. Np. butle gazowe na dachu.
Milena idzie jak zła po winklach.
Takie to w Armenii jeszcze nie zabytek. Poniżej 800 lat się nie liczy.
Jakaś przełęcz. Wszystko dokładnie opisane.

Dzień w Armenii zbliża się ku końcowi. Pora poszukać jedzenia i spania. Jedzonko skromniejsze niż w Gruzji, jednak świeże i smaczne. Do tego co widać dojechały jeszcze jakieś szaszłyki.