Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.03.2015, 14:14   #52
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 8 godz 41 min 54 s
Domyślnie

Dzień 13 > okolice Peshkopi > Kurbnesh > Rreshen > Shkoder

Czas kończyć tą rzewny melodramat o dwóch pawianach na brudnych motkach. Dopada nas smutek powrotów. Niby świeci słoneczko, okolica piękna, woda i zimne piwko pod nosem ale kalendarz nas ciśnie. Trzeba pakować dupska i wracać do domu, robota nie chce dłużej czekać psia mać.



Pakowanie gratów umila nam szczeniak, który regularnie podgryza kostki - w sensie - moje nogi. Drugą zabawą jest podkradanie ciuchów które usilnie staramy się spakować. Nie wiedziałem, że moje śmierdzące gacie mogą być aż taką atrakcją dla małego łobuza.





Chwilę gadamy z właścicielem baru. Młody chłopka zarobił trochę kasy we Włoszech i postanowił zainwestować w rodzinnej okolicy. Narzeka że droga jest tak dziurawa, że nawet lokalesi z Peshkopi nie bardzo chcą tu przyjeżdżać. Zastanawia się nad zrobienie małego kempingu, postawieniu domków, itd. Tłumaczymy mu, że najważniejsza jest czysta sralnia, prysznice, trochę cienie pod wiatą i zimne piwo. Dla turystów 4x4 czy enuraków to wystarczy, ale kampery i tak nie dojadą, bo drogi są do bani.

Robimy też małe podsumowanie strat w sprzęcie. U Blaszanego w GX szlag trafił kierunek i lusterko, poprzeczkę do mocowania nawigacji, zaczepy owiewek, osłona silnika też dostała łomot, tablica rejestracyjna jest zmaltretowana. Ogólnie - GX wygląda bardzo rejli. Przy nim, moja DRka wygląda dziewiczo i niewinnie. Poza obtartymi boczkami przez rogala i toną kurzu nic jej nie dolega.





Chwilę dumamy nad mapą, decydujemy się jechać na północ wzdłuż Czarnego Drinu, tyle że po jego lewym brzegu. Okolica jest rolnicza, mijamy małe pola kukurydzy i innej kapuchy, wioski niezbyt rozległe, na drodze kurz i drobne kamienie. Pyli się wściekle - dziś jadę jak drugi - pylica płuc murowana.





Drin wije się w szerokim wąwozie, miejscami widać miejsca do zjazdu w dół. My uparcie pchamy się na północ, aż do rozwidlenia rzeki, tam chcemy skręcić na zachód.





Odbijamy w lewo, zboczem wspinamy się wyżej, droga pogarsza się ale nadal idzie użyć 3 biegu. W końcu rzeka znika i zostajemy sami, dolina zmienia charakter z rolniczej na bardziej górski. Ziemia staje się bardziej czerwona, lateryt może znaczyć że zbliżamy się do rejonu kopalni.






Faktycznie docieramy do starej górniczej osady Kurbnesh. Cześć domów wygląda jak te w Bize, resztki murów, dziury w dachach, śmieci - smutek upadłych miasteczek. Jednocześnie okolica jest przepiękna. W każdym bogatszym kraju, takie miejsce było by turystyczną mekką. Albania ma potencjał turystyczny z którego Albańczycy chyba nie zdają sobie sprawy, nie mają kapitału ani pomysłu jak to przeorganizować i wykorzystać.





Tam jest naprawdę diabelnie ładnie...





W końcu szutry wypluwają nas na asfalt, zbliżamy się do miejscowści Rreshen, która leży przy autostradzie do Kosowa. Chwilę kręcimy się po okolicy szukając miejsca by coś wszamać. Znajdujemy klimatyczną knajpę, stolik w cieniu, damy radę. Większość gości siedzi w środku. Okazuje się, że to stypa, obserwujemy rytuał pożegnania. Rodzina ustawia się w szeregu, goście wychodząc żegnają się po kolei z każdym, całując i poklepując się po plecach.





Jest miłe popołudnie, ale mamy ochotę dotrzeć dziś do kempingu przed zmrokiem, nie ma czasu na biesiadowanie. Odległość nie jest niby duża, ale drogi są nieprzewidywalne - tego już się nauczyliśmy.







Docieramy do końca wzgórz, przed nami szeroka dolina, która ciągnie się aż do Shkodru. Resztkami szutru zjeżdżamy ostrymi winklami w dół, w dole prześwituje asfalt. Każda bajka ma swój koniec, smętnie witamy równy asfalt.



Bez przeszkód lecimy asfaltowymi winklami w dół. W jakieś wsi lokalny młodzian wyprzeda nas na posklejanym taśmą pierdzipędzie, jakby od tego zależało jego męskie ego i sukces w życiu wiecznym. Ignorujemy dzieciaka ku jego rozpaczy. W promieniach zachodzącego słońca mijamy Shkoder, bez napinki dojeżdzamy na nasz kemp. Padżerak wyprażony w słońcu wita nas po tygodniowej rozłące. Na dziś w planach zostało tylko postawienie namiotu, prysznic i wizyta w barze na plaży.

Tak to wygląda rano...



cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem