Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01.03.2015, 14:55   #53
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 8 godz 41 min 54 s
Domyślnie

Dzień 14,15 i 16 > Powroty są do dupy...

Powroty są do dupy, wszyscy to wiemy. Zanim dopadnie nas korpo rzeczywistość, czekają nas dwa dni jazdy pażdero-parowozem. Ale zanim ruszymy, robimy sobie dzień pindrzenia i leżenia. Dosłownie. Plan na dziś jest mamy geometrycznie prosty. Po śniadaniu, gdy tylko otworzyli bar, meldujemy się po zimne piwo i walimy się na leżaczkach



Dziś dzień grillowania - zero jazdy. Jedyna trasa jaką musimy pokonać to leżak>bar>lodówka>leżak. Do południa jesteśmy naprani jak licealista na studniówce.



Mimo cienia i chłodzenia od wewnątrz piwem, jest diabelnie gorąco. Męczymy się okrutnie w tym nic nie robieniu. Wleczemy się do jeziora, woda ma temperaturę zupy ale w pływaniu to nie przeszkadza





Po południu robimy porządki w gratach, myjemy motki i pakujemy na lawetę. Wieczorem meldujemy się w barze na ostatnią wieczerzę, nie mamy ochoty na kuchenne samoróby, zresztą ceny są dostępne i zimne piwo kusi.



Dzień 15, dzień wyjazdu. Ostatni rzut oka na na kemp. Ruszamy na północ w stronę granicy w Hani i Hoti. Na granicy bajzel, korek, tiry - marnujemy chyba z pół godziny zanim uda się nam wyjechać.



W Podgoricy mijamy moje ulubione złomowisko pełne pordzewiałych wraków...



...i lecimy na północ w stronę Chorwacji. Na granicy znowu kolejka, kolejne 30 minut w korku w plecy. Pocieszamy się, że to ostatnia granica, dziękujemy w duszy za układ z Shengen.



Gdzieś w Chorwacji przy okazji tankowania, mijamy się z ekipą Niemców, jadących w przeciwnym kierunku. Wymuskana DR350 i czarna Domina - fajna parka




Autostrady w Chorwacji są jak brazylijski serial, widokowe i zarazem nudne. Nie przekraczamy 100-110 km, padżerak bez oporu ciągnie nasze motki, ale powyżej pewnej prędkości nie ma sensu go męczyć. To jest jednak czołg a nie SUV.

Po ciemku wjeżdżamy na Węgry, z uporem maniaka szukamy knajpy, w której jadłem obiad z rodziną kilka tygodni wcześniej. W końcu przy 2 czy 3 zjeździe, wiedziony bardziej instynktem niż wiedzą trafiamy. Jesteśmy już nieźle styrani, pytamy o pokój. Cena dla dwóch osób ze śniadaniem 50 euro. A niech tam, ostatnią noc możemy zaszaleć. Wcinamy gigantyczną kolację, wypijamy po flaszce wina, ciepły prysznic i czysty kibel. Zasypiam w kilka nanosekund.



Dzień 16 > Witaj domu.... Rano wcinamy świetne śniadanie, pakujemy się do Pażderaka i ruszamy w stronę domu. Lecimy autostradami, mijamy od południa Balaton, obwodnica Budapesztu. Ziew, nuda, masakra asfaltowa. Słowacja autostrada, potem obiad w naszym ulubionym "Hotelu na Skalce". Wąskie drogi w Czechach, TIRy, Cieszyn - trasę znamy na pamięć, smutek powrotów miesza się z radością gdy docieramy do mojego domu pod Warszawą.

Podsumowanie:
- 16 dni w tym holowanie lawety 3 dni w jedną (via Serbia) i 2 dni powrót (Chorwacja szybciej ale dochodzą opłaty za autostrady)
- 10 dni na moto + 1 dzień na lans plażowy
- 1400 km, tak na oko 80% szutry
- straty w sprzęcie: drobne w GX, DR bez szram
- tracki do pobrania z dropboxa

Blaszany - wielkie dzięki za kolejny wspólny wyjazd ! Znamy się jak łyse konie, mamy zbliżoną odporność na trudy podróży, lubimy spać gdzie popadnie, uwielbiamy łomot kamieni po osłonie silnika i zgrzytanie piasku między zębami - czego chcieć więcej ? Może więcej czasu na urlopy ))
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 06.04.2015 o 13:15
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem