Sobota i niedziela będzie hurtem razem...bo taki mam humor i sączę sobie zimne chmielowe
Na sobotę zaplanowane mieliśmy atrakcje w Beskidzie Niskim.
Ruszamy o świcie....tak koło 10tej, no w końcu to urlop i trzeba się wyspać
Z Zawadki w górę, przez łąki....no dobra przed łąkami były pola i to nie byle jakie pola - pola barszczu co parzy, ale my dzielnie przejechaliśmy (drogą przez pola)

Jazda po zarośniętej drodze ma to do siebie, że dziurę pierwsze czujesz, a potem widzisz. Prawie godzinny offik na dobry początek dnia jest mile widziany.
W Króliku Wolskim opuszczona cerkiew - została "zabezpieczona":
Na szczęście dzwonnicy nie zabezpieczyli w ten sposób:
Z Królika przez Rymanów Zdrój - oczywiści ile się da jedziemy poza czarnym - pędzimy do Bóbrki.
Tam czeka na nas zwiedzanie muzeum nafty i gazu - nie wiedzieć czemu podoba mi się ono.
I pomyśleć, że kiedyś Polska miała 3 miejsce w ilości wydobywanej ropy na świecie.
Dalszy plan zawiera się w słowach i mniej czarnego tym lepiej - odwiedzamy Olchowiec z jego cerkiewką i świetnym kamiennym mostkiem, dalej niby w stronę Krempnej, ale popełniam mały błąd nawigacyjny i trafiamy do prywatnego muzeum (a raczej izby) łemkowskiej. Starszy pan z Łodzi wraz z żona prowadzą to muzeum - warto tam zabłądzić, człowiek ma niesamowitą wiedzę i mimo już bardzo słusznego wieku świetnie opowiada o okolicy i ludziach.
W drodze do Krempnej zaczynają się pierwsze brody:
Docelowo chcemy do Radocyny na obiadek skoczyć. Kto zna drogę ten wie, że do pokonania jest jak dobrze pamietam 5 brodów na Wisłoku - z czego pierwszy w tym roku był dość głęboki. Na tyle głęboki, że 2 rajderów na xt660z i DL stwierdzili, że odpuszczają.
My się przymierzamy do pokonania brodu i ..... okazuje się, że na końcu świata można spotkać znajomych - więcej nie napiszę tutaj będzie w epilogu.
Daliśmy radę, ale faktycznie było grubo
Obiadek w Radocynie - no taki sobie był, na szczęście wieczorem :dupa: nie urywało... może to kwestia wieczornego uzupełniania "soli mineralnych" ale tym szkodliwym napojem:
Po drodze do Zawadki na niebie zobaczyliśmy fajny widoczek:
Chłopaki mieli świetne noszenia - bo niektóry w miejscu robili wysokość.
Niedziela to już powrót do Bielska - oczywiscie na skróty m.in przez przełęcz Dukielską i miejsce upaniętaniajce wielką bitwę pancerną:
Popołudniu dojechaliśmy szczęśliwie do domu i padlismy na twarze - bo było ciepławo i tak skończył się przedłużony weekend.
Obiecany epilog wstawi tutaj Młodszy - w końcu on twórcą tego dzieła jest
Jak małe ps. chciałem podziękować Tupkowi, Cyńciowi wraz z Lepszą Połową, Niskiemu i wszystkim, którzy stworzyli zajefajny klimat w chyży w Zawadce.