11.08.2015
Dzisiejszy dzień w sumie można zatytułować - "dzień lenistwa".
Rano niespieszenie jemy śniadanko - w naszym hostelu/campie w cenie jest poranna kawa no-limit do 10:30 - kolejny plus dla nich.
Mniej więcej o takiej porze ruszamy przez Wilno na kolejny, najdroższy na całej trasie, ale planowany, kamp w Trokach.
Zrzucamy bety z motocykli, stawiamy namiot i jedziemy do zamku.
W Trokach zostawiamy moto na jedym z zyliona parkingów i spacerkiem atakujemy:
Żeby dostać się na wyspę wraz z tłumem drepczemy mostkiem:
Następnie objawia się skleroza Młodego, zapomniał sobie kluczyków w stacyjce...zarzucił soczystym mięchem i podreptał na parking, a ja się pod drzewkiem usadowiłem.
Z Młodym i kluczykami, ruszamy na podbój wnętrz (za jedyne 6E/osoba):
Może zabrzmi to dziwnie, ale fajne faje tam mieli:
Zwiedzamy górny zamek:
i wracamy na kamp realizować plan na dziś:
Ja jeszcze uskuteczniłem wycieczkę pod zamek (a raczej za zamek) do sklepu, w końcu zapasy na cały dzień trzeba było uzupełnić - temperatury wysokie, to elektrolity konieczna uzupełniać....
Resztę dnia spędzamy na plaży z takim widoczkiem:
Na szczególną uwagę zasługuje również woda w jeziorze - jest naprawdę czysta i przejrzysta.
Tym razem na temat niemieckich motocyklistów na BMW z grzeczności wiele nie powiem, ale nawet pier.... podniesienie łapy jak koło naszego obozowiska przejeżdżali było za dużym wysiłkiem...cóż jak stara afryka i niewiele młodszy transalp, to nie ten poziom....
Robienie niczego też męczy, więc udajemy się na zasłużony odpoczynek, jutro ostatni dzień na Litwie.