22. ''Huk'' w Meru - Kenia
07 sierpnia
GPS pokazywał ponad 2000mnpm, a wysokość z każdym przejechanym kilometrem wzrastała. Droga wiła się wśród dość niepozornie wyglądających gór. Jak wysoko jeszcze wjedziemy? 2580mnpm! Nieźle, choć mój rekord wjazdowy to ponad 4600mnpm na Pamir Highway. Widoki i przestrzenie super, tylko ziiimno. 10stC. Ważne jest jednak to, że się przemieszczamy.
O znowu equator! Jeszcze raz fota i eksperyment. Sprytni lokalesi wymyślili, jak wzbogacić się na równiku. Potrzebny jest dzbanek z wodą, miska z dziurą i turysta. Akurat tak się złożyło, że te trzy elementy właśnie się zgrały. Sprytny prezenter natomiast wziął się do roboty. Nalał wodę do miski z dziurą, woda ściekając tworzy wir, do tego źdźbło trawy i widać jak po stronie północnej równika woda kręci się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Przeszliśmy na stronę południową i...tak, w przeciwnym kierunku. Eksperyment prosty w zamyśle i radosny zarazem. Taka to zabawa.
P1030842.jpg
P1030845.jpg
P1030859.jpg
Po drodze mieliśmy zajechać do Pawła, który mieszka w Kenii i zaprasza. Niech będzie, w końcu rodak i kawę zawsze można wypić, a potem w drogę.
Zajechaliśmy do miejscowości Meru i za chwilę pojawił się Huk, Paweł Huk. Przywitanie, my, że na chwilę, on, że tu są nasze pokoje, a obiad się robi. Trudno było odmówić. Zaczęliśmy rozmawiać, a mi powoli szczęka zaczęła opadać i nastawiłem się na wyłącznie na odsłuch, bo historia, którą usłyszałem wciągnęła mnie w całości.
W bardzo dużym uproszczeniu jest to historia chłopaka z Zamościa, który zawsze czuł, że ciągnie go ciekawość świata. Z Zamościa przeniósł się do Wa-wy, z Wa-wy do Anglii, Nowej Zelandii, potem znowu Anglia i własną pracą osiągnął możliwość komfortowego życia w garniturze i krawacie na stanowisku menedżerskim na Uniwersytecie Cambridge. To bardzo duży skrót. Cały czas czuł, że to nie to. O coś innego chodzi. Postanowił ruszyć autostopem do Kampali w Ugandzie z gotówką w postaci 100$ w kieszeni. Pieniądze skończyły się szybko i tak bez kasy jechał dalej. Nie będę w stanie przytoczyć całej podróży. Kilka przygód jednak zacytuję. Jedzenie. Paweł wchodził do restauracji i mówił, że jest głodny i może zapracować na obiad. Spanie. Różne miejsca. Camp na Cyprze, czy może się rozbić i odpracować opłatę? Cztery dni lało, a Paweł koczował w namiocie i...modlił się o autostop do Izraela. Linie lotnicze udzieliły 100% rabatu dla niego, a pracownicy zrobili zrzutę na opłatę lotniskową. Sudan. Jazda ciężarówką pełną bydła, na pace, siedząc na jednym pręcie, trzymając się drugiego.
P1030878.jpg
P1030886.jpg
P1030900.jpg
P1030890.jpg
New hopr.jpg
To tylko wycinek przygód. Ważniejsze podczas tej podróży było co innego. Pomaganie. W Turcji spotkał załamanego chłopaka, który miał camp w rozsypce. Rzeczywiście wszystko zrujnowane i zarośnięte. Paweł rozesłał info w internecie, że potrzebni są ochotnicy do odbudowy tego miejsca. Stało się! Camp funkcjonuje do dzisiaj. W Telavivie widział ludzi wysiedlonych z domów, koczujących w parku bez jedzenia i picia. Znowu, wolontariat i akcja zbiórki żywności. Udało się! Afryka. Kenia. Sierociniec i los dzieciaków, które nie mają swojej szansy bez wsparcia. Tym teraz zajmuje się Paweł Huk. W Kenii nie było mu łatwo i łatwo nie jest. Pojawiały się momenty zwątpienia. Zwłaszcza, kiedy tłum chciał go ukamienować i musiał ratować się ucieczką z Isiolo. Czemu został? Bo tak czuje. I jak sam mówi wsparcie dostaje od Boga. Pomaga mu wiara. I żeby nie było! Nie ma to nic wspólnego z jakimś nawiedzeniem, czy coś. Ja sam czuję, że coś w tym jest. Zawsze mówię sobie, że dobra energia przyciąga dobrą energię. U Pawła to jest Bóg.
Kenia - sierociniec i działalność Pawła
www.newhope.pl
Zostaliśmy u Pawła na noc.
Do poczytania wywiad w natemat.pl
http://natemat.pl/67925,wzial-100-do...za-niz-dziecko
Najechane 350km
Keriche - Meru
Do 18C