Hm, ale u mnie jest podobnie. Jest od groma legalnych dróg, że jesli tylko chodzi o pyrkanie w leśnych okolicznościach przyrody to problemu nie ma.
A może Twój głód tras się bierze stąd, że jest Was dużo za dużo na to co może znieść okolica w której mieszkasz i stąd skargi i poczucie duszących wszędzie zakazów? A biorąc pod uwagę mieszkanców dużych miast - nie chodzi o pyrkanie tylko odreagownie w "dziczy i terenie". A że korzystajacych jest dużo więcej, niekoniecznie w sposób

powoduje to ciągłe skargi a co przez to idące wyczulenie służb? Padło na samym początku: ile mandatów zgarnąłeś za taką grzeczną jazdę?
A może to potraktuj jako zwyczajną opłatę za wjazd. Bo być może dziś będzie to wychodzić Ciebie znacznie taniej, niż opłaty za zezwolenie? Przecież jeśli zatrzymają Ciebie pyrkającego, schludnego, a nie ryjącego jak dzika świnia i zachlapanego błotem po sam kask - to uwierzą, że tylko sobie pomykasz i "pomyliłeś" dróżki? Czym jest wówczas to 50zł raz na rok?
Chyba że dla zasady wolisz zapłacić 200 zł za bilet na tor, niż 50 zł tzw kary? Ale to oznacza że bardziej lubisz się kopać z koniem, niż o samą jazdę idzie.